Pages

piątek, 21 czerwca 2019

„doyenne.” - Anne Malcom


Wilk i Wilczyca. 


Bardzo lubię Anne Malcom. Na blogu znajdziecie moją opinię jej „Birds of Paradise”, która była świetną pozycją. Tym razem, dzięki autorce (za co dziękuję) miałam okazję przeczytać jej najnowszą książkę „doyenne.” świeżo po korektach, zanim wyszły egzemplarze recenzenckie. 
Poza rzucającą się w oczy okładką, książka okazała się być majstersztykiem. 

Charlotte Crofton jest prezesem firmy kosmetycznej Crofton Cosmetics, która jest jedną z największych i najlepiej prosperujących firm w całym NY. Kobieta ma wszystko, czego pragnęła od najmłodszych lat – pieniądze, władzę i sławę. Jednak bycie CEO największej firmy sprawia, że Charlotte znajduje się też na celowniku wielu zazdrośników, którzy nie omieszkają przeszkodzić jej w zbijaniu fortuny. 
Pewnego dnia kobieta wracając w nocy zostaje napadnięta w ciemnej uliczce, a do jej gardła zostaje przystawiony nóż. Zadanie napastnika jest jedno – zabić. Ten jednak zastanawia się za długo i dostaje kulkę, od której sam pada martwy. Crofton widzi swojego wybawcę, a raczej jego wilcze oczy, po czym zostaje sama w alejce. Gdy policjanci pytają o szczegóły, nie jest w stanie podać konkretnych informacji, a jej samej wydaje się, że ten mężczyzna był tylko złudzeniem. 
Do czasu kolejnego ataku, gdzie jej obrońca z uliczki, ponownie zabija napastnika, ratując Charlotte życie po raz drugi. 
Wtedy kobieta decyduje się na zalezienie swojego obrońcy i podziękowanie mu w dość dziwnej formie. 

Cóż to była za lektura! 
Wciągająca od pierwszych stron i trzymająca w napięciu, aż do samego końca. 
A zakończenie?
Jedno z lepszych, jakie czytałam w książkach z tego gatunku!

Anne Malcom poleciała po całości i „doyenne.”, choć pisane przez bardzo długi czas, dla mnie jest aktualnie najlepszą książką tej autorki. Jestem totalnie zauroczona tą historią i chce mieć ją w papierze na półce. Szczególnie, że okładka też jest wprost cudowna! 

Autorka zrobiła coś, czego dawno w książkach nie miałam okazji czytać. 
Po pierwsze: Charlotte jest prezesem, albo prezeską firmy. Kobieta ma łeb na karku i wie, jak być rekinem w świecie biznesu. Jest twarda w negocjacjach, a do tego zawsze ubrana w klasyczne Loubutiny. Dawno nie czytałam w książce o kobiecie zdecydowanej, konkretnej i potrafiącej o siebie zadbać. Tutaj w końcu to ona jest twardą sztuką, a nie szarą myszką. 

Nasz tajemniczy obrońcą, którego imienia Wam nie zdradzę, a poznacie je sami dopiero w ćwiartce książki też jest klasą samą w sobie. Cichy, bezwzględny zabójca, który z początku może wydawać się dość obojętny i bezosobowy, ale kiedy zaczynamy poznawać jego historię szybko wybaczamy mu wszystko, co wcześniej wyczyniał i po prostu... trafia w nasze serce, jak strzała Amora. Portret tego bohatera jest naprawdę niesamowity. 

Jednak to, co najbardziej mnie w tej książce zaskoczyło to chemia między bohaterami. Borze zielony, jakie tu jest napięcie seksualne między Charlotte i Wilkiem (nazwijmy go tak). Od ich pierwszego spotkania to wszystko dosłownie kipi i wykipieć nie może, prawie do samego końca książki. Czułam, jak atmosfera dookoła mnie robi się gęsta i czekałam, kiedy oni w końcu rzucą się na siebie w dzikim seksie. Uwierzcie mi, naczekałam się i to wcale nie mało!

„doyenne.” to książka inna, niż te, do których jesteśmy przyzwyczajeni. To pozycja, która pokazuje, że nie każda kobieta widzi miłość jako serduszka i kwiatuszki, najlepiej pokolorowane na różowo. To lektura pełna bólu, cierpienia, ciemności, a także zła. Jednak uprzedzając wasze pytania, nawet w całkowitej ciemni, zawsze znajdzie się światełko, które rozjaśni mrok. Polecam!

Za ARC dziękuję autorce Anne Malcom