Pages

wtorek, 9 kwietnia 2019

„Kołysanka z Auschwitz” - Mario Escobar


Historia Helene Hannemann.


Do tej pory na blogu nie gościły takie pozycje, chociaż literatura wojenna jest czymś, co od zawsze było na moich półkach. Ba! Nawet na prezentacji maturalnej miałam użytą książkę „Okręt” autorstwa Lothara Bucheima. Musicie wiedzieć, że jak mówię o literaturze wojennej, mam na myśli książki głównie o marynistyce i jej historii, czyli okrętach podwodnych i bitwach morskich. 

Wydawnictwo Kobiece podesłało mi jednak reklamowaną wszędzie „Kołysankę z Auschwitz” od Mario Escobara. Sięgnęłam po tę pozycję, kiedy miałam już i tak dużego „doła” po poprzedniej książce i nie sądziłam, że nawet historia obozów koncentracyjnych i Romów, będzie dla mnie, zagorzałego fana marynistyki i historii typowo morskich wyjątkową książką, która porwie mnie na cały bity dzień. 

Tego dnia Helen Hannemann, Niemka, która wyszła za Roma i matka pięciorga dzieci sądziła, że dzień będzie taki jak zwykle. Odprowadzi swoje maluchy do szkoły, a sama pójdzie do pracy. Kobiet była pielęgniarką w pobliskim szpitalu i utrzymywała całą rodzinę, gdyż jej maż Johann stracił dobrze płatną pracę, z niewyjaśnionych powodów. Już na klatce schodowej, kobieta z dziećmi usłyszała ciężkie obcasy SS-manów, które nie oznaczały niczego dobrego. Chwilę później została ona zaprowadzona z powrotem do swojego domu, a bezlitośni żołnierze kazali się jej spakować razem z dziećmi i oświadczyli, że wysiedlają ich z Niemiec. Z początku Niemka była przeciwko, ale szybko zrozumiała, że opór jest bezcelowy i tym oto sposobem znalazła się wśród Żydów i Romów, którzy byli w nazistowskim obozie koncentracyjnym znajdującym się na terenie Polski – Auschwitz Birkenau.
Z początku Helene jest przerażona, ale z biegiem czasu zaczyna rozumieć, jak działa obozowa rzeczywistość, a jej pielęgniarskie wykształcenie okazuje się być jednym z kluczowym punktów do opieki nad chorymi, ale też, do prowadzenia przedszkola.
Przedszkola w Auschwitz. 

Nie byłam smutna po tej pozycji. Myślałam, że ta książka odbije się na mnie znacznie bardziej, ale nie. Muszę Wam napisać, że oczywistym faktem jest to, że historia jest historią i to, co działo się w obozach koncentracyjnych nie jest żadną tajemnicą. Każdy, kto choć odrobinę interesuje się tym, co działo się podczas II wojny światowej, będzie doskonale wiedział. Szczególnie, że Auschwitz, jest jednym z nazwijmy to „popularniejszych” obozów zagłady. 
Wiedziałam, czego mogę się spodziewać i nie zostałam zaskoczona, ale czytając tę pozycję zastanawiałam się (po raz nie wiadomo który), jak można być takim skurwysynem (wybaczcie), żeby zabijać ludzi, bo są innej rasy, lub wyznania. Co więcej, jak można być tak nieczułym, żeby pracować przy wywózce ludzi skazanych na komory gazowe i nie czuć do samego siebie obrzydzenia. 
Cóż, ta sprawa nigdy nie zostanie rozstrzygnięta, więc zostają nam jedynie domysły, ale... bo odbiegłam od książki, historia Helene Hannemann jest jednocześnie okrutną i radosną opowieścią. 

Pomyślicie, że zgłupiałam pisząc o radości, jednak kiedy sami zaczniecie czytać „Kołysankę z Auschwitz” zrozumiecie, że kobieta, która wychowuje piątkę dzieci i, która została rozdzielona z mężem nie poddała się otoczeniu i niechęci, ale zaczęła walczyć, aby w obozie było lepiej. Helene zatrudniła się, jako pielęgniarka i chociaż mogła spać w komfortowych warunkach, wolała wrócić do swoich dzieci do baraku i to z nimi spędzać każdą noc. Jest to historia o kobiecie, która przyjęła propozycję prowadzenia przedszkola w tak bestialskim miejscu, jakim jest obóz koncentracyjny, aby choć na kilka dni w dzieciach obudzić radość i chęć do życia. Zobaczyć ich uśmiech, który zniknął w przerażeniu. 

Jest to historia o kobiecie, która mimo że mogła być bezpieczna w Berlinie i żyć, jak każdy inny Niemiec, wolała poświęcić swoje życie i siebie, aby zostać do ostatnich chwil z rodziną, która jej potrzebowała. Wolała umrzeć, niż zostać rozdzieloną ze swoimi dziećmi. To opowieść o mądrej, walecznej i odważnej kobiecie, która potrafiła być zabójczo silna, kiedy inni dookoła zaczynali wątpić i poddawać się. 

„Kołysanka z Auschwitz” to książka, którą musicie przeczytać. Nie trzeba być fanem historii, nie trzeba umieć w historię, aby dowiedzieć się kim była Helene Hannemann i, co poczyniła dla obozu koncentracyjnego, aby było w nim odrobinę ludzkości. Jestem pod wielkim wrażeniem, dla woli walki tej kobiety i na pewno wrócę do tej książki nie jeden raz. To jest Wasz MUST READ na ten rok 2019. 

Za egzemplarz do recenzji dziękuję