Pages

niedziela, 3 marca 2019

„Revel” - Shey Stahl


Rock i pop razem? 


Skusiłam się na tę pozycję dzięki okładce. Zresztą same na facebooku stwierdziłyście, że okładka jest ciekawa, chociaż znowu mamy na niej półnagiego mężczyznę. 
W każdym razie, kiedy „Revel” przybyło na mój czytnik, zabrałam się za nie od razu.
I co?
W sumie to właśnie nie wiem.

Revel Slade nie miał łatwego życia. Kiedy miał cztery lata został sierotą, a kiedy ma dwadzieścia cztery lata, umarł jego brat Grat, który był jedyną rodziną chłopaka. Rev miał za to zespół „Revved”, w którym był frontmanem. Chłopak wydostał się z dołka, w jaki wszedł po śmierci brata i otrząsnął się do tego stopnia, że wyszedł na prostą i sprzedał miliony płyt razem ze swoim zespołem. Revel nie byłby jednak sobą, gdyby jako król rocka nie był arogancki i zapytany o Taylan Ash – księżniczkę popu, stwierdził że z chęcią by ją bzyknął. Co wywołało lawinę niechęci, którą wokalista ani trochę się nie przejął.
Jego menagerka zaś chcąc szybko wyprostować całą sytuację zgodziła się na udział zespołu w eventcie nazwanym „One Vibe”, w którym ma brać udział siedem zespołów i przez cztery miesiące objechać USA z koncertami.
Pech chciał, że Taylan, którą Revel spotkał kilka razy wcześniej także ma wziąć udział w tym wydarzeniu, aby zdobyć jeszcze więcej sławy.
Między tą dwójką od razu widać wielką niechęć. Uczucie to potęguję Hensley, która kiedyś była kobietą Revela, ale zdradziła go podczas jego tournée w Niemczech z ojcem Taylan – Jorym Ashem. 
Teraz Hensley chce odzyskać utraconego z głupoty mężczyznę.
On jednak ma na oku kogoś znacznie młodszego od siebie, kto nie chce mu tak łatwo ulec i paść do stóp, jak wszystkie kobiety dookoła.


W sumie to sama nie wiem, czy „Revel” mi się podobało, czy nie.
Bo widzicie... gdzieś czytałam coś podobnego. Może niekoniecznie wszystkie wątki pasowały, ale typowy muzyczny motyw był chociażby w „Lie to Me” od Lie Piper. I wiem, że wątek muzyczny jest w całym ogromie książek, ale czytając „Revel” poniekąd byłam znudzona tą powtarzalnością. 
Dlatego też nie do końca wiem, czy podobała mi się ta książka, czy może nie. Oczywiście obie te książki nie są do siebie podobne. Tylko... muzyka je łączy.

Revel jako postać był świetny. Arogancki, pewny siebie dupek, który ma wszystko co chce, ale w życiu przeszedł niemało i potrafi czasami być melancholijny. Czasami. Jak nikt go nie widzi. 
Taylan to taka typowa gwiazdeczka. Jest mi obojętna. W sumie to nie zależało mi na niej, jak mam być szczera.


Podobał mi się wątek Belli – przyjaciółki Taylan, zwanej przez Revela „Red” i Cruza, który jest perkusistą w zespole Slade'a. W sumie byłam bardziej ciekawa tej dwójki, niż głównych bohaterów.
To, co przeszkadzało mi w tej pozycji to (nie uwierzycie) jej długość. Autentycznie miałam wrażenie, że autorka specjalnie ją wydłuża, żeby mieć większą objętość swojej pozycji. Może to moje wrażenie, ale podeszłam do tej książki po dłuższej przerwie od pozycji anglojęzycznych i przyznam, że na końcówce byłam już zmęczona i przewracałam coraz częściej oczami. 
I pamiętajcie, że dalej nie wiem dlaczego tak było (to na pewno nie zmęczenie materiału). 

Ojciec Taylan pojawia się wiele razy i za każdym razem pokazuje swoje niezadowolenie do poczynań swojej córki. Jak tylko widziałam jego imię to nóż mi się w kieszeni otwierał. Przysięgam. Co za toksyczna postać! Cała ta historia z rodzicami księżniczki popu i Hensley była ciekawa, ale też niemiłosiernie wkurwiająca. Bo w sumie... dalej nie wiem, jaki miała ta laska cel w zdradzeniu Revela, kiedy ten był w trasie koncertowej. A tak, cipka ją swędziała po prostu. Klasyka w romansach. 


Nie wiem. Naprawdę nie wiem co Wam napisać. „Revel” jest dobrą książką i odskocznią od innych biurowych romansów, ale jeżeli przeczytało się za dużo muzycznych pozycji, to może nudzić. A bohaterowie nijak tu nie pomogą. 
Decyzję pozostawię Wam. Może Was muzyczna przygoda króla rocka i księżniczki popu nie będzie nudzić. Choć czytało mi się to dobrze, to właśnie... było tylko tylko dobrze. Nie rewelacyjnie. Zatem mam obojętny stosunek do tej pozycji. Ale sądzę, że jak odpocznę trochę od takich klimatów to jeszcze raz przez nią przebrnę. Ciekawa jestem za to, jak Wy ocenicie tę pozycję po lekturze.

Za ARC dziękuje autorce Shey Stahl