Pages

środa, 23 stycznia 2019

„Krople deszczu” - Kathryn Andrews


Spokojne, nie oznacza nudne.


Nie znałam tej autorki wcześniej, jednak z czystej ciekawości sięgnęłam po „Krople deszczu”. Były mi polecane przez wielu, a obiecałam sobie, że będę słuchać polecajek, więc oto jestem. 
Nie miałam też okazji przeczytać szybciej opisu tej pozycji, zatem kiedy w końcu odebrałam ją z poczty zasiadłam z kawą i liczyłam na dobrą lekturę. 
O dziwo, dostałam to czego chciałam.

Potrzebuję bliskości kogokolwiek, bo tak naprawdę nie mam nikogo. Cisza odbija się w domu echem – to odgłos, który stał się motywem przewodnim mojego życia.”

Ali Rain po śmierci swojej mamy razem z ojcem przeprowadziła się do nowego miasta. Jej ojciec wyjechał do pracy i postanowił radzić sobie ze śmiercią żony w służbowym mieszkaniu, zostawiając swoją córkę własnej woli. Dziewczyna chcąc nie chcąc, musi opiekować się domem i chodzić do szkoły. W szkole wcale nie jest jej łatwiej, gdyż już pierwszego dnia parkuje na złym miejscu i tym oto sposobem jest na celowniku największej królowej Cassidy, która zaleca się do Drew Hale – chłopaka, całkowicie różnego od swojego młodszego brata Beau, który jest duszą towarzystwa. 
Ali nie chcąc wracać do pustego domu, trenuje po zajęciach w szkole taniec, który jest jej pasją. Dziewczyna chce dostać się do wziętego uniwersytetu w Nowym Yorku, ale aby osiągnąć swoje i swojej mamy marzenie musi wycisnąć z siebie siódme poty. 
Drew jako jedyny zauważa treningi Ali, ale też jej samotność. Jednak boi zbliżyć się do dziewczyny, aby nie została skrzywdzona tak, jak cała jego rodzina. 
Ali ma przed światem tajemnice, ale Drew wcale nie jest gorszy.
Czy odważą się ujawnić sekrety przed sobą?
I czy nieśmiała przyjaźń przerodzi się w coś silniejszego?

Wiele razy wspominałam Wam, że nie cierpię jak książka jest słodkopierdząca i kompletnie nic się w niej nie dzieje. Ot choćby „Conviction” i „Consolation” od Corinne Michaels, albo „Poświęcenie” od (heh, musiałam sprawdzić autorkę, bo nawet to zapomniałam) Adriany Locke. Tam książka sobie leci, ale nic się w niej nie dzieje. 
I wiecie, co... tutaj jest podobnie. Ale jest to napisane w taki sposób, że nie nudzi. 
Byłam sama zaskoczona, kiedy czytałam „Krople deszczu”, jak autorka poprowadziła fabułę, która jest w sumie dość spokojna, ale wciągnęła mnie na calutki dzień. 

Czasami w życiu wszystko idzie po naszej myśli, a czasami nie. Trzeba zaakceptować to, co się nam przytrafia i wyciągać z tego wnioski.”

Nie miałam żadnych oczekiwań, co do tej pozycji. W sumie to modliłam się tylko, żebym nie musiała ziewać podczas lektury i żeby to nie okazała się kolejna książka, jak z powyżej podanych tytułów. Ale wydawnictwo Niezwykłe nie zawiodło! 
Dostałam spokojną książkę, w której fabuła idzie do przodu bardzo powoli, ale nie zniechęca do czytania. Tak trzymać! 

Jestem kupiona braćmi Hale, ale najbardziej z całej trójki podoba mi się Beau, bo jest takim zawadiaką, żigolakiem i wesołkiem w jednym. Czasami potrafił palnąć coś bez myślenia i zastanawiałam się, jak autorka mogła powstrzymać grupowy „facepalm”. Bo ja nie mogłam, ale to właśnie dlatego mi się tak podoba. 

Nigdy nie życzyłem sobie zbyt wiele, ale ostatnio zacząłem zbierać swoje pragnienia. Pragnę, by ta chwila trwała wiecznie.”

W stosunku do Ali jestem bardzo obojętna. W sumie irytowało mnie to jej użalanie się nad sobą, ale z drugiej strony miała ku temu całkiem solidny powód, dlatego jestem jej to w stanie wybaczyć. Drew, nie moja bajka. Cichy, nieśmiały i bardzo spokojny chłopak, myślący o wszystkich dookoła. Także pozostaję obojętna jeżeli chodzi o niego. Zresztą znacie mnie nie od dziś i wiecie, że lubię psycholi. No... także tego. 

Jestem zaciekawiona kolejnymi tomami tej serii i na pewno po nie sięgnę. Matt, który był najmłodszym bratem nie został tutaj rozwinięty, przez co chce jego historię, która została opisana w ostatnim tomie. Autorka pisze dość prostym językiem i tym bardziej jestem zaskoczona, że nie znudziłam się tą lekturą. Cóż, wychodzi na to, że nawet mnie może coś zaskoczyć. 

„Krople deszczu” Kathryn Andrews to naprawdę dobrze napisana książka. Ciekawie rozwinięta fabuła, która w pewnym momencie zagotowała mi krew i podniosła ciśnienie do niebezpiecznego poziomu i bohaterowie, którzy mnie może nie oczarowali, ale idealnie pasowali do swoich roli. Jestem bardzo na tak i polecam. Zdecydowanie warto sięgnąć po tę książkę. Mam tylko nadzieję, że autorka nie zaliczyła tendencji spadkowej w kolejnych częściach.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję