Pages

środa, 5 grudnia 2018

„Wonder Woman. Tom 1 Kłamstwa”| Greg Rucka



Na hasło superbohater przychodzi mi do głowy sporo postaci. Oczywiście są takie ikony, jak Batman i Superman, a także Spider-Man. Za sprawą filmów Marvela – Iron Man czy Thor. Jak nie trudno zauważyć są to sami mężczyźni. Jest jednak jedna kobieta, której sława i rozpoznawalność może konkurować z herosami wymienionymi wcześniej. Wonder Woman.  Dla tych, co jakimś cudem o niej nie słyszeli, szybkie wprowadzenie. Diana, bo tak ma na imię jest księżniczką Amazonek. Jej lud żyje na oddzielonej od świata wyspie, Temiskirze. Bohaterka trafia do świata zwykłych ludzi, gdzie staje się symbolem nadziei. Poza nadzwyczajną siłą i innymi mocami Diana wyposażona jest w lasso, które zmusza do mówienia prawdy. To oczywiście strasznie skrócona i uproszczona historia. Natomiast muszę wspomnieć jeszcze, że duża część historii i lore oparta jest na mitologii greckiej i panteonie ich bóstw.

Zanim przejdę do recenzji samego komiksu muszę wam nakreślić parę spraw. Po pierwsze jest to pierwszy komiks z uniwersum DC, jaki kiedykolwiek czytałem (no dobra był jeszcze Batman: The Killing Joke, ale to praktycznie one shot, więc go nie liczę). Pomimo faktu, że to pierwsze co czytam, mam jednak trochę wiedzy, co się w tym uniwersum dzieje i działo. Jest tak za sprawą słuchania podcastów i ogólnie interesowania się komiksami. Po drugie samą postać Wonder Woman znałem przed przeczytaniem tego albumu, a to za sprawą innych mediów m.in. kreskówki Justice League i filmu kinowego z 2017 roku. Podsumowując miałem, jako takie pojęcie kim jest Wonder Woman, skąd pochodzi, jakie ma cechy itp. Jest to dosyć istotne, bo w przeciwieństwie do wcześniej recenzowanych przeze mnie komiksów, tu ewidentnie czuć, że ta bohaterka ma za sobą dłuższą historię. Jeśli ktoś ma problem, że nie wie wszystkiego to może mieć trudność z wsiąknięciem w komiks.


No dobrze, mamy za sobą już ten przydługi wstęp, a ja nadal nie napisałem poza tytułem, co dziś omawiam. Jest to pierwszy tom Wonder Woman pt. „Kłamstwa”. Został on napisany przez wielokrotnie nagradzanego scenarzystę, jakim jest Greg Rucka. Za rysunki odpowiadał Liam Sharp, a za kolory Laura Martin. Komiks ten ukazał się pod marką DC Odrodzenie (ang. DC Rebirth), a na naszym rynku wydał go Egmont. Zastajemy Dianę w trudnej sytuacji, nasza bohaterka nie jest pewna, co się wydarzyło w jej życiu. Ale nie mówimy tu o amnezji czy czymś w tym stylu. Problem jest inny, masz bohaterka pamięta wszystko tylko w dwóch wersjach i nie ma pojęcia, która z nich jest prawdziwa. Wygląda to tak, jakby zlepić dwa życiorysy w jeden. Diana postanawia wyruszyć do ojczyzny, by poznać prawdę, jaka by ona nie była. Tom ten jest satysfakcjonujący, nie ma dłużyzn i pozwala dosyć dobrze poznać jaką osobą jest Wonder Woman. Ja sam nie mogę się doczekać by poznać, jak ta historia się rozwinie i do czego doprowadzi. Na całe szczęście mam już drugi tom, a trzeci wychodzi całkiem nie długo. 

Jak już wspominałem czuć w tej opowieści, że Wonder Woman ma za sobą jakąś historię, a komiks ten służy wprowadzeniu czytelnika w aktualną sytuację bohaterki. Historia jest dobrze napisana i bardzo szybko się ją czyta. Greg Rucka dostarcza nam dużo informacji o przeszłości bohaterki, więc nikt nie powinien się poczuć zagubiony. Wręcz przeciwnie, czytelnik mający nawet nikłe pojęcie kim Diana jest, będzie się dobrze bawić w trakcie lektury.


Omówiliśmy historię, więc przejdźmy do drugiej istotnej rzeczy jeśliś chodzi o komiks, a mianowicie do oprawy graficznej. Muszę powiedzieć, że jest prześliczna. Postacie są narysowane szczegółowo, z anatomiczną poprawnością i wyraźną mimiką. Zwłaszcza Diana na paru stronach wypada wręcz cudnie. Tła również są piękne. Wiele kadrów jest tak dobrych, że nie miałbym nic przeciwko ich oprawieniu i powieszeniu na ścianie.  Olbrzymia zasługa w tym użytych kolorów. Te są głębokie i bardzo intensywne. Sporo kadrów jest przesycona czerwienią, błękitem lub zielenią. Nie mogę się wręcz nachwalić jakości rysunków, ale one są naprawdę mistrzowskie i jest to chyba najładniejszy komiks jaki do tej pory czytałem, a jak na razie miałem fart trafiać na naprawdę uzdolnionych artystów, co mogliście widzieć w poprzednich recenzjach.

Kolejny raz czuję się zobligowany, by pochwalić to, w jaki sposób komiks został u nas wydany. Egmont naprawdę przykłada się, by dostarczyć klientom produkt kompletny i wysokiej jakości. Tekst jest dobrze przetłumaczony i zedytowany. Wszystko wydane jest na porządnym papierze, co z tego co widzę jest u nich normą. Jak zwykle miłym dodatkiem na końcu komiksu są okładki poszczególnych zeszytów i ich wersje alternatywne. Kolejny raz nie mam się do czego przyczepić.


Jak możecie wyczytać z tekstu jest to album, który naprawdę przypadł mi do gustu. Ma wszystko co tygryski lubią najbardziej: ciekawych bohaterów, wartką akcje i piękne rysunki. Czego chcieć więcej? Chyba tylko kolejnego tomu! Natomiast w porównaniu do komiksów, które czytałem wcześniej tj. Thor Gromowładny, Baśnie oraz Wbrew Naturze ma jednak troszkę wyższy próg wejścia. Co prawda nie trzeba czytać żadnych wcześniejszych komiksów, by zrozumieć co się dzieje, ale jakaś znajomość z postacią Diany zapewnia szybsze zżycie się z tą bohaterką.

Czy poleciłbym ten album komuś kto nigdy nie czytał komiksów? Absolutnie tak, może są trochę lepsze historie dla początkujących z tym medium, ale naprawdę warto sięgnąć po ten album choćby dla samych rysunków. Ja gorąco polecam i na koniec pytanie do was. Co sądzicie o bohaterkach w komiksach i korzystaniu z motywów mitologicznych?

Tak jak obiecałem, goła klata specjalnie dla Iskry.