Pages

sobota, 7 lipca 2018

„Disgrace” - Brittainy C. Cherry


Módlmy się!


To było moje pierwsze spotkanie z tą autorką. Jeżeli polecane przez Was wszystkich „Żywioły” są w podobnych klimatach, to ja się na to nie pisze.

Gracelyn Harris pragnęła, aby mąż ją kochał. Niestety prawda okazała się inna. Jej ukochany, który przyrzekał kochać ją po wieki wieków okazał się zdradliwą szują. Co lepsze, zdradził ją wielokrotnie, aby zakończyć na jej najlepszej przyjaciółce Autumn. Po piętnastu latach pożycia małżeńskiego, ich miłość się kończy, na początek sprzedażą domu. 
Grace wraca do rodzinnego Chester, gdzie każdy zna każdego, a plotki rozchodzą się z prędkością światła. Hamulce jej samochodu nie wytrzymują i kobieta ma mały wypadek, a z opresji ratuje ją zła dusza miasta – Jackson Emery, który miał w swoim łóżku większość miasteczka (i nie tylko). 
Kiedy zdradzona i okrutnie zraniona kobieta musi bronić się przed atakami ze strony najbliższych, Jackson pokazuje jej ścieżkę bez problemów i zła. Oboje, choć posiadają zniszczone dusze, leczą się wzajemnie, a ich wcześniej zbudowane mury, zaczynają pękać. 
A na ich twarze ponownie wkracza szeroki uśmiech.


Książki C. Cherry chyba nie są dla mnie...
Wiecie, że nie lubię słodkopierdzących historii, a ta opowiedziana w „Disgrace” jest jedną właśnie z tego typu. 
Owszem, autorka porusza tutaj tematy, których generalnie staramy się unikać, jak na przykład poronienia, jednak nie ratują one książki, ani trochę. 

„Disgrace” to nie jest zła książka. Opowiada bardzo bolesną historię o dwójce zranionych dusz, które próbują na nowo powstać jak feniks z popiołów. Jest jednak książką, która do mnie ani trochę nie trafia, bo zwyczajnie jest zbyt słodka i za święta. 

Grace, jest córką miejscowego pastora w Chester i głównie przez to ciągle mamy „God bless You” i ciągle poruszane są kwestie Boga i wiary. Mnie osobiście odrzucało to i irytowało, do tego stopnia, że musiałam wiele razy robić przerwy w czytaniu, aby nie rzucić tą książką w pizdu i jej nie olać. 
Uwierzcie mi, jestem naprawdę cierpliwym człowiekiem, ale to było dla mnie za dużo. 


Jackson jest najlepszą postacią w książce. W sumie to dla niego czytałam tę pozycję. Mężczyzna ma swoje powody do bycia chamem i doskonale go rozumiem. 
Grace za to jest moim kolejnym powodem irytacji. Ciągle kocha swojego męża, ale też go nienawidzi i generalnie nie wie co ze sobą począć. Jak zbłąkana owieczka (widzicie, jak gadka o Bogu mi się wkręciła?). Nigdy więcej.
Ale tak naprawdę to matka Grace pobiła rekord irytacji. Boże... ja nie wiem czy C. Cherry specjalnie lubi za przeproszeniem wkurwiać swoich Czytelników, czy tylko przypadkiem. Matka głównej bohaterki na upartego twierdziła, że ta nie może się rozwieźć, bo to nie wypada i całe miasteczko będzie plotkować. No błagam... serio?

„Disgrace” jak już wspominałam, jest książką dobrą, dla fanów autorki, albo fanów lekkich książek, gdzie czasami można sobie popłakać. Po raz kolejny mam wrażenie, że jest to książka dla Czytelników Kim Holden, którym „Promyczek” się podobał. Generalnie, wiecie już nie od dzisiaj, że łzawych i ckliwych historii nie lubię, a to jedna z nich. To co napisałam wyżej to moja opinia, ale tak naprawdę nie chce pisać, jak oceniam tę pozycję. Jestem obojętna. Ja się zmęczyłam, Wam może się spodobać. Spróbujcie i sami oceńcie. 
Proszę też, tych z Was, którzy czytali serię „Żywioły”, abyście napisali mi w komentarzach, czy te książki są podobne do „Disgrace”. Chodzi mi głównie o ckliwość i wspominanie na każdej stronie o Bogu. Chciałabym je przeczytać, ale jeżeli tam też ma być coś podobnego, co tutaj to jednak podziękuję.

Za książkę dziękuję autorce Brittainy C. Cherry