Pages

wtorek, 19 czerwca 2018

Najgorsza książka miesiąca? | „Tysiąc odłamków ciebie” - Claudia Gray



Jeszcze nigdy się tak nie zmęczyłam.


Jak wiecie, mając luźniejszy stos recenzencki sięgnęłam po swoje własne książki i te, na półce i te, na czytniku. „Tysiąc odłamków ciebie” było jedną z nich i na pierwszy rzut oka, widząc okładkę, rzeczywiście byłam zainteresowana tą pozycją. Jednak po otwarciu, moja uwaga szybko zaczęła maleć. 

Marguerite jest córką dwóch wybitnych fizyków, którzy to we współpracy wynaleźli maszynę, mogącą przenosić człowieka między wymiarami. Cała teoria zaczęła się od matki dziewczyny, która twierdziła, że na pewno istnieją inne światy, w których nasz żywot jest równoległy do naszych odbić z innych wymiarów. Ojciec Meg, którego matka poznała podczas badań, kiedy wiele razy wyśmiano ją i jej pomysł, podłapał tę teorię i wziął sobie do serca pomoc, swojej partnerce, ( na początku ), a potem żonie. Razem, z małą pomocą studentów udało się im stworzyć Firebirda, czyli maszynę przenoszącą między wymiarami, która mieściła się w dłoni, gdyż była wisiorkiem. Jednak pewnego dnia, tata Meg miał wypadek, w którym zginął na miejscu, a śledztwo wykazało, że auto specjalnie zostało uszkodzone. Potem doszło do tego, że najnowszy Firebird został skradziony, a za głównego winnego został uznany jeden ze studentów, pracujących przy całym przedsięwzięciu. 
Meg zaprzysięgła zemstę za śmierć ojca i udała się w podróż między wymiarami, aby odnaleźć mordercę i wymierzyć mu sprawiedliwość.
Razem z nią, w podróż udał się Theo, jeden z jej przyjaciół, który czuł coś więcej, niż przyjaźń do dziewczyny.
Problem w tym, że ona czuła miłość do innego.

Ta książka jest tak zła, że aż mi smutno.
Kiedy ją zaczynałam, myślałam, że pod piękną okładką będzie się kryło coś fascynującego. Okazało się, że to jedno wielkie kłamstwo.

Gdybym chciała przeczytać Trylogię czasu od Kerstin Gier to bym to zrobiła ponownie i na pewno miałabym z tego więcej frajdy, niż podczas czytania biednej podróbki tej świetnej trylogii. 
Od samego początku odczuwałam podobieństwa do wyżej wymienionej Trylogii Czasu, a końcówka okazała się być kolejnym schematem powielonym przez Gray, od Gier. 

Pomijam fakt, że Firebird kojarzy mi się tylko z samochodem. Pomijam fakt, że znowu mamy podróże międzywymiarowe, które są bliźniaczo podobne do podróży w czasie, z racji, że trafiamy na chociażby carską Rosję.


- Każda forma sztuki to inny sposób spoglądania na świat. Inna perspektywa, inne okno. Zaś nauka jest najwspanialszym z tych okien. Można zobaczyć przez nie cały wszechświat”


Nie pominę faktu rozkmin bohaterki, które są tak śmieszne, że aż żałosne. Nie przytoczę Wam teraz cytatu, bo nie mam ochoty nawet patrzeć na tę książkę, a co dopiero ją dotykać. Opisze to, po swojemu.
Theo kocha się w Meg, Meg kocha się w innym. Spotyka tego innego w innym wymiarze i zakochuje się w jego osobie, z tamtego wymiaru, a potem ponownie wraca do domu i zakochuje się w tym samym ze swojego wymiaru. 
Po czym zastanawia się, czy jak zakochała się w jednym z nich, to czy tylko w tym, z tego konkretnego wymiaru, czy może ze wszystkich wymiarów od razu.
Pewnie nic nie zrozumieliście.
Spokojnie.
Ja też nie. 
Dlatego zastanawiam się, dlaczego ta trylogia powstała? 


-Niebezpieczeństwa, których powinnyśmy się obawiać, nie przypominają, tych do jakich przywykliśmy. Nadejdą z kierunków, z których się ich nie spodziewamy”

„Tysiąc odłamków ciebie” nie ma nic, co mogłoby ją ratować. Opisy poszczególnych wymiarów, do których dostaje się Meg praktycznie nie istnieją, historia toczy się jak wóz z zaprzęgiem ślimaków, a kolejne powielane schematy i rażące podobieństwa do wspomnianej już „Trylogii czasu” tylko mnie irytowały i sprawiały, że autentycznie męczyłam się podczas lektury.
Jak nigdy!

„Tysiąc odłamków ciebie” zdecydowanie zasługuje na miano „najgorszej książki miesiąca”. Obojętnie którego. Czy przeczytałabym to w maju, czy w grudniu to dalej będzie to jedno wielkie gówno, które nie jest warte złamanego grosza. Jeszcze myślałam, że może gdybym nie znała „Trylogii Czasu” to, ta pozycja wydawałby mi się lepsza, ale końcem końców stwierdzam, iż nie.
Dalej mi się nie podoba i podobać nie będzie. Naprawdę, nie polecam.