Pages

czwartek, 28 czerwca 2018

"Jackson" - Eve Jagger

Seksowni Dranie nie są już samotni.


„Jackson” to ostatni z czwórki przystojnych właścicieli najlepszych klubów w Atlancie. Ostatni, na którego czekałam najbardziej (poza Knoxem) i po raz ostatni Eve Jagger nie zawiodła. Wręcz przeciwnie. Poprowadziła całkiem inaczej kończącą serię pozycję, co zaskoczyło i całkowicie porwało.

ON
Architekt. Ułożony i zadbany. Punktualny i rozsądny. Planujący swoje działania do przodu. Szukający żony, która będzie do niego podobna.
ONA
Roztrzepana i szalona. Pracująca tam, gdzie akurat ją przyjmą. Bez planu na życie, bez przyszłości. Nieodpowiedzialna i zwariowana.
Ta dwójka kompletnie do siebie nie pasuje.
Uda im się dojść do kompromisu?

Kiedy jednak unoszę głowę, by odetchnąć, popełniam karygodny błąd. Spoglądam bezpośrednio w twarz człowieka, którego nigdy wcześniej nie widziałam.
W oczy, które widzę po raz pierwszy.
W oczy, w których tonę.”

Jackson Masters to poznany już wcześniej brat Shelby, który pomógł swojej siostrze po śmierci rodziców, a swoją silną wolą zdobył renomę jednego z lepszych architektów jacy są w Atlancie. Mężczyzna będący przed trzydziestką, spędził swoją młodość na dążeniu do celu, a teraz jego marzenie zaczyna się spełniać, kiedy to obrzydliwie bogaty Halford, właśnie u niego decyduje się na zaprojektowanie nowej galerii handlowej z połączonymi apartamentami. Jackson nie może posiadać się z radości, jednak szybko zostaje ona przyćmiona chamstwem inwestora, który narzuca swoje wymagania, niekoniecznie rozumiejąc, że niektórych rzeczy nie można zrobić tak jak on chce, gdyż architektura rządzi się swoimi prawami. W końcu Jacksonowi udaje się dojść do jakiegoś minimalnego porozumienia, a w zamian za to zostaje zaproszony do klubu „Lace”, do którego udaje się razem z Halfordem. Na scenie widzi zgrabną kobietę, która od razu zwraca jego uwagę. Tańczy w stroju kowbojki, a potem oczywiście zostaje w samych majtkach. Dziewczyna po pokazie podchodzi do Jacksona, jednak ubiega go inny facet, który zaczyna przystawiać się do tancerki. Ta, zwyczajnie pokazuje mu, spotkanie nosa z pięścią i tym sposobem zostaje wyrzucona z klubu. Masters także kończy spotkanie i wychodzi. 
Spotykają się na parkingu, gdzie Jackson zaparkował swoje Porsche, a chwilę później jadą razem coś zjeść.
Obecność Skylar działa na Jacksona, ze wzajemnością, jednak postanawiają odpakować prezent później. 
Ile wytrzymają?

Jestem zdany na łaskę tej dziewczyny i, a niech mnie, czuję się niesamowicie.”

Z bólem serca żegnam się, ze przesympatycznymi bohaterami serii „Sexy Bastard”. Naprawdę. Podejrzewam, że jeszcze nie raz wrócę do tych książek, bo są świetnie napisane, a podczas przeskoków, gdzie wymieniałam jedną na kolejną wiedziałam, że szybko zmienię kolejnego książkowego męża na nowszy model (to jak w tej piosence Reni Jusis, nie?). Tak też właśnie było i jak mam być szczera to dalej nie wiem, który z nich jest najlepszy. Cała czwórka, coś w sobie ma, każdy z nich jest inny, a wszyscy są zabójczo przystojni i mają całkiem inne metody podrywu. 
Po dłuższym zastanowieniu, chyba dalej zostałabym przy Ryderze i Knoxie. Zdecydowanie.


Jackson był jedną z najbardziej tajemniczych postaci w książce, bo nie pojawiał się w poprzednich tomach zbyt często. Wiedzieliśmy, że gdzieś tam było, jako brat Shelby i to, że coś tam sobie projektuje, ale nic więcej. Mało się udzielał i wzbudzał moje zainteresowanie.
Dlatego też przeczytanie jego i Skylar historii zajęło mi kilka godzin i dało czystą radość. 
Dwa rożne charaktery, dwie inne historie, dwoje odmiennych od siebie ludzi. 
Sensowne? No, nie. To nie ma racji bytu. 
Kiedy jedno planuje wszystko do przodu, bo przyszłość ma dla niego sens, a drugie żyje wedle „Carpe diem” i interesuje go tylko, aby nie być gołym i głodnym, to sprawa związku takich dwóch osób rypnie się szybciej, niż zdmuchnięty domek z kart. 

„– Wiem, że potrzebowałaś ucieczki. Mogę być dla ciebie ucieczką, kochanie. Mogę być dla ciebie wszystkim, co tylko zechcesz i kiedy tylko zechcesz. Po prostu musisz mi dać szansę.”

Eve Jagger „Jacksonem” zakończyła wyśmienicie całą serię i nie potrzeba, żadnej kolejnej części, żadnych nowelek, żadnych dziwnych epilogów. To, co zostało napisane jest tak dobre, że zamykając książkę czułam się szczęśliwa i zadowolona z tego, jak potoczyły się losy tej ostatniej pary. Nie zabrakło także starych przyjaciół, dlatego drogie Panie, jeżeli tęsknicie za Cashem, albo Knoxem to będziecie mogły pocieszyć oko nimi także podczas lektury „Jacksona”.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję