Pages

poniedziałek, 28 maja 2018

"Chłopak taki jak ty" - Ginger Scott


Masz swojego bohatera?


Nie czytałam wcześniej tej autorki, ba! nawet jej nie znałam, a mając mocną polecajkę od Niegrzecznych książek, abym przeczytała jedną z majowych premier Wydawnictwa Kobiecego odłożyłam wszystkie inne lektury na bok i powiedziałam „No dobra, dawać mi to tutaj”. 
Muszę Wam napisać, że jak na książkę z gatunku Young Adult, jestem bardzo, ale to bardzo pozytywnie zaskoczona samą historią, jak i tym, co wywołała u mnie podczas czytania.

Josselyn Winters od dziecka była dziewczynką, która lubiła męskie sporty, a z sukienkami nie było jej po drodze. Była chłopczycą, a z jej śliczną przyjaciółką od serca łączyły ją wyścigi organizowane po szkole. Miały one ogromne powodzenie i wszyscy chcieli brać w nich udział, dlatego po lekcjach biegli od razu do domu Josse, aby dostać bilet wstępu. Tego dnia było podobnie, jednak tym razem, poza znajomymi twarzami, pod domem Josse pojawił się chłopiec o imieniu Christopher. Chłopiec, który zawsze trzymał się na uboczu, gdyż pojawił się w szkole w środku roku szkolnego, kiedy to został zaadoptowany przez rodzinę zastępczą. Niebieskooki, zachowywał się dziwnie od samego początku, przez co, szybko został wykluczony ze szkolnego życia. Tego dnia wyścigów dziewczynkom zostaje pięć ostatnich biletów i Taryn wpada na pomysł „trudnych pytań”. Na ostatnie z nich, odpowiada nikt inny jak Christopher, który po raz kolejny zyskuje w oczach Josse.
Podczas wyścigów zdarza się przykra sytuacja związana z rodzicami dziewczynki, a ona przez przypadek wpada pod jadący samochód. 
Wpada... to za dużo napisane. 
Ktoś ją ratuje.
Jej bohater.
Christopher.
Kilka lat później spotyka chłopaka imieniem Wes, który razem z braćmi przyjechał do miasteczka, aby uczyć się w jej szkole i trenować baseball. Jednak jego niebieskie oczy, zbyt mocno kogoś jej przypominają. 
Kogoś, kogo bardzo dobrze zna. 

Jestem tutaj z powodu ciebie.”

Muszę Wam się przyznać, że przeczytałam opis tej pozycji, dopiero po jej zakończeniu. Nie miałam zielonego pojęcia o czym będzie ta książka, więc niczego konkretnego po niej nie oczekiwałam. Dostałam ciekawą historię dwójki dorastających osób, które popełniają pierwsze błędy, próbują nowych rzeczy, nie zawsze dla nich dobrych i trudną relację z rodzicami, o dziwo z winy rodziców. 

Zajmijmy się najpierw Josse. 
Dziewczyna jest już dawno po okresie buntu, ale bycie chłopczycą zostało jej z młodszych lat. Pije na umór, zatapiając smutki i starając się zapomnieć o niektórych sprawach, w dodatku sięga po tabletki przeciwbólowe czy lekkie narkotyki, jak na przykład marihuana (marihuanina, jak ja to wołam). Uczy się średnio, skupia się na trenowaniu softballu, bo to w tym sporcie chce się spełniać, szczególnie, że jej ojciec jest trenerem drużyny szkolnej chłopców w baseballu. Matka dziewczyny wyjechała ze swoim kochankiem i nie utrzymuje kontaktu ze swoją dawną rodziną, a Josse tęskni czasami za swoją rodzicielką. Ojciec, bowiem nie zasługuje na miano „najlepszego ojca roku”. Jest pijakiem, którego trzeba zabierać spod baru i kłaść do łózka. Oczywiście to Josse musi się nim zająć, a on niczego jej nie ułatwia. To głównie przez samotność i brak wsparcia w rodzicach, dziewczyna czuje się niepotrzebna i niechciana. A alkohol i leki pozwalają jej choć na chwilę odpłynąć od rzeczywistości.

Z jednej strony miałam takie „laska, ale ty jesteś głupia”, kiedy czytałam o wyczynach Josselyn. Z drugiej widząc jej relacje z ojcem, szczerze jej współczułam. Ginger Scott poprowadziła wprost wyśmienicie stosunki między rodzicem zdradzonym, a obwinianym za to odrzucenie dzieckiem. Serce mi się krajało, jak czytałam fragmenty kiedy rozmawiała z ojcem. Wiele razy czułam nienawiść do jej rodzica i chciałam zasztyletować go za jego głupotę i lekceważenie swojego jedynego dziecka. Zresztą podczas lektury wyczuwalne były emocje między bohaterami, a atmosferę można było dosłownie kroić nożem (albo maczetą). 

Oczy mam nadal zamknięte, ale wyczuwam jego twarz blisko swojej. Czuję jego oddech, jego ciepło – to, jak zmienia się powietrze, którym oddycha. Nie otwierając oczu, przygryzam wargę i kiwam lekko głową.”

Skończymy na Wesie.
Wes, a raczej Wesley sprawił, że w pewnym momencie książki zwyczajnie miałam mokre oczy. Chłopak pełen tajemnic, wyciszony obserwator, który za każdym razem stara się pomóc najlepiej jak potrafi. Idealny kandydat na męża. Ulubieniec każdej matki. Choć ten opis, może sprawić, że pomyślicie iż jego postać jest przerysowana, muszę pośpieszyć z wyjaśnieniem, że wcale tak nie jest. Wes jest niezwykle skomplikowaną osobą, a jednocześnie bardzo prostą. Pragnie czynić dobro i opiekować się osobami dla niego ważnymi. W dodatku jest spoiwem łączącym skłóconych ze sobą bohaterów. Jest zwyczajnie uroczy, ale nie w znaczeniu słodki. Chce się mu wyjawić każdy sekret i przytulić do niego, kiedy nachodzi taka potrzeba. 

Tylko jedna rzecz nie pasowała mi w „Chłopaku takim jak ty”. Słownictwo. Ja wiem, że w USA baseball to popularny sport i wszyscy się nim podniecają (ja też, wyglądem zawodników), ale nie każdy zna typowe słownictwo, jakie jest używane w tym sporcie. Slider, change up, home run to tylko niektóre z nich. Musiałam sobie googlować, a szczerze mówiąc i tak już teraz nie pamiętam co jest czym. Jakieś przypisy pojawiały się na dole stron, ale z tego co pamiętam nie były one wytłumaczeniem typowo baseballowych słów. No szkoda. 

Możesz wszystko. Będę się temu przyglądał.”

„Chłopak taki jak ty” to przyjemna młodzieżowa pozycja. Chciałoby się dodać, że brakuje tu trochę seksu, ale autorka trzyma się gatunku i wychodzi jej to dobrze. W dodatku tak naprawdę odniosłam wrażenie, że seks nie jest w tej pozycji potrzebny. Skradzione pocałunki, delikatny dotyk jest zdecydowanie lepszy od wybuchu wielkiej namiętności. Ponadto wydaję mi się, że Ginger Scott chciała skupić się na relacjach rodzic-dziecko, a także na spełnianiu swoich pasji i marzeń za wszelką cenę. Wątek miłosny nie jest potraktowany po macoszemu, czuje się jego obecność, ale nie narzuca się jak w tych wszystkich rzucających nas na głęboką wodę romansach, gdzie pożądanie jest na każdej stronie. Zdecydowanie polecam tę pozycję, aby się nieco wyciszyć i odpocząć od mocnych książek. Wzruszycie się na pewno, bo skoro moje kamienne serce zostało wzruszone, to Wy możecie szykować paczkę chusteczek.

Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję