Pages

niedziela, 20 maja 2018

„Bad Habit”- Charleigh Rose


Ach, ten Asher.


Z Charleigh Rose poznałam się rok temu, kiedy ujrzałam okładkę właśnie „Bad habit”. Po opisie stwierdziłam, że może być warte uwagi, a okładka zapraszała do czytania jeszcze bardziej. Wtedy też przeczytałam to po raz pierwszy. Teraz zaś, z racji, iż pod koniec kwietnia ukaże się jej kolejna książka z serii „Bad Love” postanowiłam przypomnieć sobie historię Ashera i Briar, aczkolwiek drugi tom będzie opowiadać o innych bohaterach poznanych w pierwszym tomie. 


Briar Vale miała siedemnaście lat, jak do pokoju jej brata przez okno wszedł pokrwawiony i obity Asher Kelley. Od dawna był jej przyjacielem, ale dopiero teraz kiedy była z nim sam na sam, bez starszego brata, mogła zrozumieć, że to nie tylko przyjaźń ciągnęła ją do starszego chłopaka. Asher miał jednak inne plany i po delikatnym pocałunku z dziewczyną oznajmił, że za kilka miesięcy wyjeżdża do Georgii, gdyż otrzymał stypendium od szkoły. Bajka się skończyła, Dashiell, brat Briar wyjechał na studia, a młoda, zawieszona dziewczyna kończyła szkołę, tęskniąc za Asherem, który przepadł jak kamień w wodę.
Na trzy lata. 
Wtedy spotkała go po raz kolejny na imprezie, z okazji zakończenia szkoły, na którą udała się z przyjaciółmi. Atmosfera się zagęszcza, szczególnie, że Bri jest tutaj z Natalie, swoją przyjaciółką i Jacksonem, chłopakiem z którym przespała się po raz pierwszy i dla którego jest ważna.
Asher widząc ją z innym chłopakiem staje się zazdrosny i zaborczy. Nie chce oglądać siostry swojego przyjaciela z innym facetem, jeżeli nie jest to on sam. 
Między dwojgiem dawnych przyjaciół rozpoczyna się niemą walka o dominację oraz robienie sobie na złość. 
Briar chodzi na randki z Jacksonem, Asher umawia się z innymi kobietami, ale żadne z nich nie posuwa się dalej podczas tych spotkań z innymi. 
Kiedy w końcu ulegają uczuciu i zaczynają spędzać ze sobą coraz więcej czasu, na jaw wychodzą sekrety, które mogą zepsuć bardzo wiele.
A Dashiell – brat Briar i przyjaciel Ashera, jest ostatnią osobą, która powinna wiedzieć o związku swojej siostry. 


Naprawdę lubię tę książkę. Za pierwszym razem przeczytałam ją jednym tchem i teraz było to samo. Charleigh Rose prowadzi akcję w sposób wciągający, a sekrety odkrywane pomału podczas fabuły nie pozwalają się od niej oderwać. W dodatku ozdoba Ashera na jego przyrodzeniu powoduje szczery do bólu uśmiech. W sumie to chyba nie spotkałam się jeszcze z takim pomysłem w książkach. 
Może się Wam wydawać, że cała akcja toczy się między Asherem, a Briar, ale nie jest to prawdą. Mamy tutaj całą masę wątków pobocznych, które także wzbudzają zainteresowanie, ale nie jest ich aż tyle, żeby się zgubić, czy znudzić. Wszystko jest świetnie wyważone i to pewnie dlatego ta książka jest taka dobra. 

Bardzo podobał mi się pomysł cofnięcia akcji, jak bohaterowie byli młodsi, aby następnie przejść dalej i pokazać ich ponowne spotkanie, po trzech latach milczenia. 
Szczególnie, że autorka opisała pożądanie i napięcie między głównymi postaciami w taki sposób, że jest to niemalże wyczuwalne. 
Ba! Atmosferę w tej pozycji czasami można kroić nożem.


Cieszę się, że nie tylko Asher i Briar mieli problemy, ale też ich rodzice, szczególnie idealne małżeństwo państwa Vale okazało się wielką ułudą, a ojciec dziewczyny wielkim skurwysynem. 
No i Whitley, największa dziwka w szkole, która chciała ciągnąć wszystkie sroki za ogon, aż w końcu została sama. To jest jedyna postać w „Bad habit”, która zabiłabym z wielką przyjemnością, ale z drugiej strony gdyby nie było jej w tej pozycji, to cała akcja i relacja między bohaterami rozkładałaby się całkiem inaczej.

„Bad Habit” to romans, który z racji wieku bohaterów przypomina trochę „Fallen Crest”. Mamy tutaj buntowników, imprezy, młodzież. Jedynym wyjątkiem jest chyba brak stosunków seksualnych na zasadzie „każdy z każdym”, jak ma to miejsce u Tijan. 
Oczywiście polecam Wam tę książkę. Wydaję mi się, że będzie to udane spędzenie czasu wolnego, z historią Ashera. Co więcej czekam na premierę drugiego tomu z niecierpliwością, ale tak jak pisałam na facebooku, okładka nie powala. 
Zresztą sami to stwierdziliście, więc nie jestem dziwna!