Pages

czwartek, 19 kwietnia 2018

[Manga, też książka] „The labyrinth of magic: Magi”|Shinobu Ohtaka (7-9)


Wielka przygoda trwa!



Zrobiłam sobie przerwę, po przeczytaniu sześciu tomików mangi Magi, z racji, że chciałam nadgonić książki i ochłonąć z wydarzeń, które miały miejsce w pierwszych tomach. Fakt, że szósty tom zakończył się w takim momencie, iż chciało sięgnąć się od razu po następny, został przytłumiony przez stos książek, jakie czekały i patrzyły na mnie z wyrzutem. 
Teraz jednak wszystko jest już w porządku i mogłam się zabrać za dalsze przygody Alibaby i Aladyna. 
No i oczywiście Sindbada.

Alibaba, wbrew temu co obiecał władcy Sindrii, udaje się do pałacu, aby rozprawić się z królem Balbadu raz, a dobrze i co najważniejsze osobiście. Chłopakowi udaje się przywołać Amona, którego zdobył w labiryncie i jego miecz potrafi przeciąć dosłownie wszystko, co staje na jego drodze. Chłopak na głównym placu, dostaje wsparcie od Morgiany, która skupia uwagę wrogów na sobie, a Alibabie udaje się pobiec do sali tronowej. Tam wychodzą największe sekrety, a Ambad po długich namowach i rozkazach w końcu decyduje się na abdykację z tronu. Balbad zostaje bez króla, jednak Alibaba nie widzi w tym żadnego problemu, gdyż ma pomysł. Chce monarchię zamienić na republikę i oddać kraj jego ludziom, aby nikt nie żył w nędzy i nie było podziałów. Kiedy tłumy, zebrane na placu przed pałacem dowiadują się o pomyśle trzeciego księcia Balbadu, patrzą na to z ogromną niepewnością, ale w końcu przekonują się, co do jego pomysłu. 
Jest jednak jedna osoba, która całą radość psuje – Kassim, przyjaciel Alibaby z dzieciństwa. Chłopak nie ma zamiaru zmienić ustroju swojego państwa, gdyż zawsze pragnął być lepszy od wszystkich. Zaczyna podżegać tłum ku swojej racji, przez co wywiązuje się walka. Istna rewolucja.
Alibaba rzuca się w wir walki, z zamiarem znalezienia przyjaciela i przemówienia mu do rozsądku, jednak jest to nie lada wyczyn. 
Tymczasem nieprzytomny Aladyn, będący pod opieką ludzi Sindbada udaje się w swojej myślowej podróży do Świętego Pałacu, gdzie odbywa rozmowę ze swoim dżinem Ugo, który tłumaczy mu wszystko, aby następnie zostawić go samemu sobie. Zagubiony chłopiec podąża za wskazkówkami dżina i udaje się do bezkresnej wiedzy, którą będzie mu dane posiąść. 
Kassim, walczący przed pałacem z Alibabą, ma nad naszym bohaterem niemałą przewagę, gdyż trzeci książę, nie potrafi zabić przyjaciela. Ten zaś będący zdrajcą używa ostatecznej siły i tym sposobem zamienia się w czarnego demona. Walka rozpoczyna się ponownie, ale jest teraz znacznie bardziej krwawa, szczególnie, że Judar prowadzi demona ku własnym, złym celom. W krytycznym momencie pojawia się nasz mały bohater Aladyn i to on ratuje całą sytuację. Balbad pozostaje wolny, a nasi towarzysze udają się do Sindrii, aby obżerać się i tyć. 
Dopóki nie wróci Sindbad, który udał się w misję dyplomatyczną do cesarstwa Kou. 
Kiedy przystojny Władca Siedmiu Mórz wraca, dyscyplina powraca razem z nim i zarówno Aladyn, jak i Alibaba z Morgianą, rozpoczynają mordercze treningi pod okiem najlepszych generałów Sindbada. 
Jednym z warunków pokoju między Balbadem, a cesarstwem Kou jest wizyta księcia Hakuryu Ren, aby młody pretendent do tronu mógł pobierać najlepsze wykształcenie i nauki. 
Jego celem, poza nauką jest jednak całkiem coś innego.
Kiedy Sindbad słyszy prośbę młodego księcia jest zaskoczony i zdziwiony jego pomysłem, ale przystaje na tę propozycję. 
Co więcej, wysyła Aladyna, Alibabę i Morgianę do kolejnego, nowego labiryntu, a Hakuryu bez sprzeciwu króla Sindrii idzie razem z nimi. 

Czy wspominałam już, jak bardzo lubię tę mangę?
Pewnie tak.
Ale to nic, wspomnę jeszcze raz.
Uwielbiam tę mangę!

„Magi” wciągnęło mnie w swój świat od pierwszej strony już w pierwszym tomiku, a po dłuższej przerwie, kiedy obawiałam się co do znajomości tematu i poprzednich tomów, okazało się, że wszystko wróciło z podwójną siłą i ponownie zostałam porwana w świat dżinów, lekko arabskich tematów i pełnowymiarowej fantastyki w mandze. 

Przyznam, że nie spodziewałam się takiego rozwiązania sytuacji typowo patowej, jaką stworzyła autorka tej historii, ale też nie płaczę, że poprowadziła ją w taki, a nie inny sposób, gdyż końcem końców okazał się on być naprawdę idealny!
Nie da się ukryć, że Shinobu Ohtaka ma pomysł na tę mangę i nie mogę się doczekać, co dalej będzie się działo, szczególnie iż przygoda w każdym kolejnym tomiku zaczyna się coraz bardziej rozkręcać! 

Niewątpienie największym zaskoczeniem byli bohaterowie. Każdy z nich przez te trzy tomy przeszedł bardzo dużą przemianę. 
Alibaba zaczął rozumieć, że nie może być beztroskim chłopakiem, bo na jego ramionach ciągle wisi widmo Balbdau, czyli jego kraju, którego powinien być królem.
Aladyn zdobył wielką wiedzę oraz ostatecznie pożegnał się ze swoim ukochanym dżinem. Dorósł i zmienił się, aczkolwiek dalej ma słabość do żarełka i kobiecych biustów.
Największą przemianę przeszła jednak Morgiana, która zrozumiała, że nie będzie już nigdy niewolnikiem i nie musi o wszystko prosić, a może zacząć decydować o samej sobie. Postanowiła pomóc chłopcom, w każdej wyprawie i zmierzyć się z każdym wrogiem, jaki stanie im na drodze.

Podoba mi się kreska, ale to już wiecie z poprzednich recenzji. Podobają mi się kolorowe obwoluty, jakimi częstuje nas wydawnictwo Waneko (jestem łasa na kolorki). I z każdym kolejnym tomikiem, wszystkie te mangi wyglądają coraz piękniej na półce. 

„The labyrinth of magic: Magi” to historia rozwijająca się z mocnym przytupem i nie zwalniająca tempa przez kolejne tomiki. Zdecydowanie jest to manga, do której będę wracać, przypominać sobie fragmenty, gdyż autorka łączy poważne sprawy z czystym komizmem i wychodzi jej to niesamowicie naturalnie. Z jednej strony mamy poważne sprawy państwowe, zmiany ustrojowe, walki, gdzie krew leje się strumieniami, aby za chwilę zobaczyć naszych bohaterów leżących na wielkich kanapach, bądź poduszkach, z talerzami jedzenia, pełnymi brzuchami i wielkimi oczami w kształcie serduszek, skierowanymi w stronę kobiecych walorów. Jeżeli jeszcze nie zaczęliście przygody z Aladynem i Alibabą to teraz jest idealny moment, aby ją rozpocząć!

Za egzemplarze do recenzji serdecznie dziękuję wydawnictwu