Pages

środa, 9 października 2024

„Chore śfirusy. Sick Fux” - Tillie Cole


Tik tak.

Tillie Cole to autorka, która potrafi chwycić za serce, ale też przemielić i zdewastować w swoich książkach. Wydawnictwo Papierówka postanowiło zaryzykować i wydać u nas „Sick fux”, książkę brutalną, mroczną i nie dla każdego.

W dzieciństwie Ellis Earnshaw i Heathan James byli jak niebo i ziemia. Ona głośna i ekscentryczna, fanka „Alicji w krainie czarów” i sama wyglądająca podobnie, jak główna bohaterka ulubionej bajki. On, mroczny i ponury, czerpiący przyjemność z obserwowania śmierci różnych stworzeń. Pewnego dnia jedno spotkało drugie i to był błysk, który zawiązał między nimi przyjaźń. Przyjaźń dziwną, choć prawdziwą. Niemniej życie nie może być idealne. Ellis i Heathan zostali rozdzieleni, przez okrucieństwo innych ludzi. Spędzili osobno całe lata, każde zamknięte we własnym piekle, aż w końcu Heathanowi udało się uciec. Pierwsze, co postanowił to uwolnienie przyjaciółki. Kierowany nienawiścią i żądzą krwi wrócił do miejsca, którego nie zamierzał już nigdy więcej odwiedzić, by zemścić się na swoich oprawcach. Ellis nie była jego Laleczką, którą znał wcześniej. Dziewczyna zamknęła się w ciemności i wyglądało na to, że nigdy nie wróci do tego, co było wcześniej. James dokonał niemożliwego i uwolnił ją z mentalnego więzienia.
Postanowili wyruszyć w drogę, żeby odszukać tych, którzy zniszczyli im życie. I zniszczyć ich jednego po drugim. Powolną, bolesną śmiercią.

„Chore śfirusy” nie są książką dla każdego. Jest to pozycja, w której Tillie Cole porusza tematy gwałtu i morderstw z zimną krwią. Dlatego zanim zdecydujecie się po nią sięgnąć, zastanówcie się trzy razy, czy będziecie w stanie przetrwać te opisy, które znajdziemy na stronach książki.

„Sick Fux” to jedyna książka z nawiązaniami do „Alicji w krainie czarów”, którą dopuszczam. Nie przepadam za oryginalną wersją tej bajki i staram się omijać wszystkie filmy, seriale czy książki, które gdzieś w środku skrywają właśnie tę historię. Tutaj, podoba mi się sprzeczność, jaką Cole zastosowała przy Ellis – z grzecznej dziewczynki z blond włosami, która zawsze ma przy sobie swoją lalkę na brutalną, żądną krwi bohaterkę, która chce swojej zemsty. Fenomenalnie to wyszło.

„Chore śfirusy” czytałam kolejny raz, ponieważ wcześniej miałam okazję czytać tę pozycję po angielsku. Wydawnictwo Papierówka nie zmiękczyło tej historii w polskim wydaniu. Dalej jest to ostra, mocna i brutalna opowieść o krzywdzie dzieci, jaką sponsorują im dorośli. Uderza w czytelnika z podwójną siłą, dlatego co bardziej wrażliwi powinni się poważnie zastanowić, czy przetrwają.

Pod historią Ellis i Heathana, Cole ukazuje traumę, jaka zostaje w głowie po krzywdach, które dzieją się w dzieciństwie. Traumę, którą jako dorośli, próbują zrozumieć i na własny sposób się z nią pogodzić, poradzić sobie. Traumę, której wyleczenie, nawet po zemście jest niemalże niemożliwe. To ciekawy zabieg, który dotrzeżemy, kiedy spojrzymy na tę pozycję w szerszym kącie, nie skupiając się całkowicie na fabule.

„Chore śfirusy” to książka dla odważnych czytelników, który mają na karku ponad osiemnaście lat. Jest to thriller, który wyrywa z butów i na długo zostaje w pamięci, a wydarzenia w nim przedstawione „jadą po bandzie”. Cole udało się nie przekroczyć granicy przesady, w której stwierdzamy „za dużo”. Tutaj, choć wszystko jest na krawędzi, nie spada z niej, przez co książka pełna jest akcji i wszechobecnego bólu, który wylewa się z każdej ze stron.