Pages

czwartek, 16 kwietnia 2020

„Salvatore” - Natasha Knight



Dobrze napisana mafia oznacza dobrą książkę. 


Natasha Knight ze swoją serią „Benedetti Brothers” jest bardzo dobrze znana za granicą. Ale! Teraz jest też już znana w Polsce, bo wydawnictwo Papierówka postanowiło wydać właśnie tę serię u nas w kraju. „Salvatore” to pierwszy tom czterotomowej historii, która zniewala i zaskakuje. 

Lucia nie miała wyjścia, jak podpisać papiery, które kiedy osiągnie określony wiek, sprawią że stanie się własnością obcego mężczyzny. Nie byle jakiego mężczyzny bo Salvatore Benedettiego, który ma przejąć schedę po ojcu i rządzić półświatkiem. Księżniczka mafii DeMarco po pięciu latach od podpisania kontraktu dostała się w ręce Salvatora, którego nauczyła się nienawidzić i obiecała sobie zemstę na całej rodzinie Benedettich. 
Życie z Salvatorem nie należało do najłatwiejszych, ale Lucia zrozumiała, że jeżeli nie będzie mu się opierać to uśpi jego czujność i, wtedy będzie mogła boleśnie zaatakować. 
Problem w tym, że z każdym kolejnym dniem z dziedzicem rodziny Benedettich, Lucia zaczyna odczuwać nie nienawiść, a miłość. 

„Salvatore” to kawałek dobrej książki z mafijnym wątkiem. Nie ukrywam, że lubię tę autorkę, bo wie, jak prawidłowo napisać coś co ma przypominać w jakimś stopniu mafię. 
Owszem, jest to romans, albo nawet erotyk, jednak Knight nie zapomniała o sprawach, nazwijmy to „zawodowych” rodziny Benedetti i DeMarco. Co godne jest pochwały, bo nie każda autorka pisząc książkę z mafijnym wątkiem raczy wspomnieć o specjalizacji, którą parają się bohaterowie. 

Salvatore to jeden z najnormalniejszych braci, jeżeli chodzi o Benedettich. Nie jest synem swojego ojca, przez co nie jest też rasowym tyranem. Lucia z początku nie potrafi się z nim dogadać, ale w końcu oboje zaczynają rozumieć, jak podejść do siebie wzajemnie, aby dało się żyć przez te lata, skoro DeMarco jest łupem wojennym Salvatora. 

Chemia między bohaterami, a przede wszystkim pożądanie czuć na kilometr. Lucia to niewinna dziewczyna, która jest niesamowicie delikatna, a czasami nieco irytująca. Salvatore to bezwzględny alfa, który z drugiej strony potrafi być niesamowicie opiekuńczy. Oboje choć z początku nie chcą przyznać, że unikanie siebie wzajemnie nie jest dobrym wyborem, tak właśnie robią, aby następnie pogodzić się i zacząć współpracować. Do tego stopnia, że namiętność bije z każdej kolejnej strony książki. 

„Salvatore” to pierwsza część naprawdę świetnej serii z wątkiem mafijnym. Nie ukrywam, że bardzo cieszę się, że wydawnictwo Papierówka sięgnęło po tę autorkę i ten tytuł, bo dobrze napisana mafia z reguły oznacza naprawdę dobrą książkę. A Natasha Knight jest, jak Cora Reilly. Obie można brać w ciemno i nie ma opcji, żeby się zawieść. 

Za książkę do opinii dziękuję