Pages

środa, 15 stycznia 2020

[Manga, też książka] „Kolekcja Łajdaka”| Motoi Tanaka


Tego się nie spodziewałam.


Przyznam szczerze, że nie czytałam opisu jednotomówki od Waneko pod tytułem „Kolekcja Łajdaka”. Sięgnęłam po ten tomik z ciekawości, no a charakterystyczna okładka też skutecznie przyciągnęła mój wzrok. Pierwsza manga Motoi Tanaki jest odważnym posunięciem wydawnictwa, bo niekoniecznie może przypaść czytelnikom do gustu. Aczkolwiek mi przypadła, jeżeli chcecie wiedzieć. 

FABUŁA

Pewnego dnia, młoda redaktorka Kodama Akisato przechadzając się po dzielnicy Jinbouchou odnajduje stary antykwariat o nazwie Kolekcja Łajdaka. Kiedy dziewczyna wchodzi do środka spotyka autora książki, która jest dla niej niczym Biblia – Tobayamę, który za czasów swojej świetności napisał „Wijąc się”. Pozycję, która przyniosła mu sławę i rozgłos, ale też wypaliła całą jego wenę twórczą. Dziewczyna postanawia wziąć sobie za cel nakłonienie ulubionego autora do powrotu do pisania. Jednak Tobayama nie zamierza tak łatwo dać się namówić. Pierwsze co odpowiada młodej redaktorce to to, że musi poczuć książkę, aby móc przenieść ją na papier, a póki co nic nie czuje. Akisato nie poprzestaje na odwiedzinach Tobayamy, a z każdym kolejnym dniem dziewczyna coraz głębiej wchodzi w mroczny świat najciemniejszych zakamarków ludzkiej duszy. 
Czy Tobayama w końcu poczuje wenę i spróbuje napisać kolejny bestseller?

OPRAWA GRAFICZNA

Jak już wspominałam, to właśnie okładka „Kolekcji Łajdaka” przykuła moją uwagę, do tego stopnia, że postanowiłam po tę mangę sięgnąć. Pod obwolutą jest jeszcze lepsza grafika, którą zresztą możecie zobaczyć na zdjęciu wyżej i zdradzę Wam, że z chęcią przytuliłabym taki plakat. 
Kreska w „Kolekcji Łajdaka” jest przyjemna dla oka, aczkolwiek czasami dostawałam oczopląsu od nadmiaru akcji w kadrze. Jedyne co mi przeszkadzało to pogrubione wypowiedzi w dymkach. Nie wiem, ciężko mi się to czytało. Musiałam się bardziej skupić na słowach, a czasami też wysilić wzrok, żeby rozczytać, co tam jest napisane. 

BOHATEROWIE

Akisato nie porwała mojego serca, była lekko bezbarwną postacią. Za to Tobayama to główny bohater całej mangi i ciekawy charakter. Nie dość, że zauważa rzeczy, których nikt nie dostrzega, to też potrafi tak zmanipulować innego człowieka, że te przyznaje się do swoich win bez mrugnięcia okiem. W jakimś stopniu przypomina mi Thrawna, z „Gwiezdnych Wojen”. Wiem, że to porównanie w sumie nic Wam nie mówi, ale musiałam to napisać. Ulżyło mi. 

OPINIA OGÓLNA
„Kolekcja Łajdaka” to thriller? Przyznam szczerze, że nie wiem do jakiego gatunku zaliczyć tę mangę. Na pewno nie jest ona dla każdego, bo epizodyczne historie, gdzie bohaterowie się zmieniają, tak samo jak ich umysły są ze sobą niepołączone i nieco dziwne. Co więcej, chociaż czerpałam przyjemność z czytania tej mangi, to czasami nachodził mnie dyskomfort, kiedy Tobayama ponownie pokazywał prawdziwą naturę ludzkiej duszy i umysłu. Warto sięgnąć po tę pozycję, aby doświadczyć tych uczuć samemu, ale tak jak już pisałam, nie każdy może czuć się szczęśliwy podczas czytania tej mangi, albo po jej skończeniu. 

Za tomik do opinii dziękuję wydawnictwu