Pages

poniedziałek, 30 grudnia 2019

„Siła niższa” - Marta Kisiel


Ałtorka porywa po raz kolejny!


Pewnego dnia sięgnęłam po „Małe Licho i tajemnica Niebożątka”, wtedy właśnie Marta Kisiel po raz pierwszy skradła moje serce. Teraz, robi to za każdym razem, kiedy sięgam po jej książkę. 
„Siła niższa” to drugi tom, zaraz po „Dożywociu”, który opowiada historię Konrada Romańczuka. Czy Marta Kisiel tym razem nie przesadziła?

Konrad Romańczuk przyzwyczaił się do życia w Lichotce. Przyzwyczaił się też do jego domowników, którzy każdego dnia gotują, sprzątają, nurkują w wannie pełnej wody, albo wyrywają sobie pióra ze skrzydeł. Jednak życie nie polega tylko na próbowaniu tworzenia książek. Czasami trzeba wybrać się na zakupy, aby poczynić stosowne przygotowania do zbliżających się świąt, lub po prostu, aby wypełnić lodówkę, czymś więcej niż powietrzem i światłem. 
Podczas jednego z takich wypadów Konrad słyszy magiczne „Allelluja”, które wcale nie należy do Licha, gdyż ten został grzecznie w domu. Tym oto sposobem spotyka Pawła, który także posiada anioła, jednak nieco wyższego, niż Licho. Po rozmowie z Pawłem, Konrad dowiaduje się, że jest specjalne forum dla dożywotników, a Paweł prosi go o przygarnięcie na jakiś czas swojego anioła stróża Tsadakiela, aby mógł odpocząć i postarać się o potomstwo ze swoją żoną. 
Konrad nie chce się zgodzić, ale po magicznym słowie, wspominającym mamonę, zgadza się na chwilową adopcję Tsadakiela. 
Tyle, że anioł nie da się lubić i utrudnia życie domownikom Lichotki. 
A małe Licho zaczyna martwić się, że zostanie samo, bo Konrad zrezygnuje z jego ochrony. 

„Siła niższa” jest jeszcze lepsza, niż wspomniane wcześniej „Dożywocie”! Odpowiadając na pytanie, które zadałam wcześniej, Marta Kisiel nie przesadziła. Marta Kisiel przegoniła zajebistością własną książkę! 

Jest to książka idealna na święta, gdyż jak wspominałam te w Lichotce też mają okazję się odbywać. Groteska, urok, polskość i ciepło biją z każdej strony tej pozycji. Tak, dobrze czytacie. Polskość, której unikam w książkach tutaj jest dla mnie wspaniała. 
Ałtorka wie, jak napisać chwytającą za serce historię, która okraszona humorem jawi się w kolorowych barwach. Przeżywałam razem z małym Lichem jego rozpacz i było mi smutno na serduszku, kiedy anioł uczulony na pierze płakał ze smutku. 
Śmiałam się, kiedy Konrad zawalony nie tylko domownikami, musiał znosić swoją ciężarną agentkę Carmillę, a szczyt i ból brzucha nadszedł, kiedy urodziło się Niebożątko, które wdało się w swojego jakże romantycznego i, jakże nieobecnego ojca! 

Rany boskie i Allelluja ta historia jest książkowym złotem i cieszę się, że udało mi się ją skończyć jeszcze w 2019 roku, bo mogę zaliczyć ją do jednej z lepszych pozycji, jakie przeczytałam. 
„Siła niższa” jest drugim tomem, ale z racji, że lubię czytać w dziwne sposoby książki, to oba tomy „Małego Licha” mam już dawno za sobą i muszę przyznać, że znajomość ich nie zepsuła mi niespodzianki, podczas lektury tej pozycji. Teraz nie mogę się doczekać na przeczytanie trzeciego tomu serii, czyli „Oczów urocznych”, które na całe szczęście są na mojej półce (i miały okazję przepłynąć się na statku). 

Marta Kisiel stała się moją ulubioną polską autorką, już po lekturze pierwszej jej pozycji. Utrzymuje podium i coś czuję, że jeszcze długo będzie na nim stać. Oby jak najdłużej. 
Historia Konrada, Małego Licha, Krakersa i wielu innych jest bardzo pozytywną odskocznią od rzeczywistości, a także pod wieloma względami skłania do wyciągnięcia wniosków, które znajdują się między wierszami. Jest to pozycja uniwersalna. Dobrze będą się przy niej bawić zarówno dorośli, jak i dzieci. 
Co Wy tu jeszcze robicie? Idźcie czytać Martę Kisiel!

Za egzemplarz do opinii dziękuję wydawnictwu