Pages

czwartek, 11 kwietnia 2019

„Do gwiazd” -Brandon Sanderson


Sanderson w wydaniu sci-fi?


Od dawna czaiłam się na „Do gwiazd”, które uderzają bardziej w sci-fi, niż w fantastykę i kiedy w końcu zobaczyłam tę pozycję w zapowiedziach wydawnictwa Zysk i s-ka ucieszyłam się, jak dziecko. Dlaczego? Bo czytałam tę pozycję zaraz po premierze zagranicznej i wiedziałam, że jest dobra! 

Spensa Nightshade od dziecka chciała zostać pilotem statku kosmicznego. Prowadzona przez ojca, między gwiazdy, który służył w armii, właśnie jako pilot, mała Spin pragnęła być taka jak jej tata. 
Podczas zwiedzania pewnej jaskini, Chaser Nightshade został powiadomiony o kolejnym ataku Krelli, na ich planetę. Zapoczątkowało to bitwę o bazę Alta, która okazała się być jedną z ważniejszych bitew w historii planety zwanej Detritus, którą zasiedlili ludzie, po zniszczeniu Ziemii, sami nazywając się Śmiałymi. Ojciec który był dla dziewczyny bohaterem, okazał się być zwykłym tchórzem podczas bitwy i został zestrzelony za dezercję. 
Spensa dalej mieszkała z mamą i babcią, która opowiadała jej wspaniałe historie, ale mimo wszystkich oskarżeń, jakie padały w ich stronę, przez ojca, dziewczynka dalej wierzyła, że to kłamstwa. 
Kiedy tylko skończyła siedemnaście lat zapragnęła spełnić dziecięce marzenie i tak też, zapisała się na testy na pilota do Defiant Defence Force, razem ze swoim przyjacielem Rigiem. 
Jednak od samego początku miała kłody pod nogami, a wszystko za sprawą admirał Judy „Ironside” Ivans, która widząc tchórzostwo swojego towarzysza podczas bitwy, czyli ojca dziewczyny, postanowiła nigdy nie posadzić jej za sterami statku kosmicznego. 
Od Spensy odwróciła się także matka, która była przeciwko marzeniom córki, ale Spin postanowiła osiągnąć swój cel.
Każdym kosztem. 
Prawda zaczęła wychodzić w trakcie szkolenia.
Prawda, która okazała się być inna, niż wszyscy dotychczas myśleli. 

„Do gwiazd” to prawdziwa uczta nad ucztami!
Brandon Sanderson totalnie kupił mnie swoją twórczością. 
Nie mogę się doczekać kolejnej części tej serii, ale znając autora to trochę poczekam. 
Sanderson lubi pisać grube książki, które przy okazji ciągną się, niczym żelki. 
Nie ma jednak tego złego, bo są naprawdę dobre i nie nudzą, co najważniejsze.

Świat zbudowany w „Do gwiazd” jest fenomenalny. 
Czytając tę pozycję, odczuwałam ogrom całej planety i szybko wczułam się w życie Spensy oraz jej treningi i dążenie do spełnienia marzeń. 
Sama główna bohaterka jest zwykłą dziewczyną, przeciwko której zmówił się cały świat i tylko prawdziwi przyjaciele potrafią jej pomóc. 
Ale to nie koniec.
Postaci poboczne są bardzo dobrze napisane. Swoiście rozbudowane, chociaż nie tak szczegółowo jak Spin, która w tej pozycji wiedzie prym (nie czuję, kiedy rymuję). 
Mamy tutaj parę różnych wątków, ale wszystkie łączą się w jeden i generalnie nie odczuwa się rozdwojenia fabuły. Całość jest tak ładnie poklejona, że nic tylko czytać i nie zastanawiać się, ani sekundy dłużej. 

Dodatkowo mamy tu statki kosmiczne, które są miodem na moje serce i kiedy widzę słowa „statek kosmiczny” to mój dzień staje się udany.
Najważniejsze jednak są BITWY!
Sanderson opisuje podboje kosmiczne w sposób bardzo plastyczny, wystarczy odrobina wysilenia wyobraźni i dosłownie wszystko możemy zobaczyć na własne oczy. Opisy, choć długie, nie nudzą. Wręcz przeciwnie. Czyta się je z przyspieszonym biciem serca i oddechem. 

Krelle! Nie byłabym sobą, jakbym nie pochwaliła postaci istot obcych, które w sumie w świecie Detritusa nie są obcymi. Sanderson opisał ich prosto, ale jednocześnie na tyle szczegółowo, że z łatwością można ich sobie wyobrazić. Co lepsze, mamy tutaj też mapkę oraz schematy, na których są szkice statków kosmicznych, całej bazy i właśnie Krelli. Także jeżeli wyobraźnia Wam szwankuje, to i obcych będziecie mogli zobaczyć.

Tak, „Do gwiazd” jest udaną książką. Podejrzewam, że fani autora, powiedzieli by „kolejną udaną książką”, ale na razie powstrzymam się od tego stwierdzenia. Warto przeczytać i poznać przygody Spensy, a przy okazji postrzelać działkami laserowymi w kosmosie. Jestem bardzo na tak i chcę więcej. 

Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję wydawnictwu