Pages

niedziela, 17 marca 2019

„Wiedźma morska” - Sarah Henning


W każdej legendzie jest ziarnko prawdy.


„Sea Witch” była na liście do kupienia w języku angielskim u mnie, aż tu się okazało, że będziemy mieć ją po polsku. Zatem szybko pozbyłam się z zagranicznego koszyka tej pozycji i czekałam na polską wersję. Przyznam, że odleżała swoje zanim po nią sięgnęłam, ale jak już wzięłam się za nią to cały dzień miałam z głowy (kawałek nocy też).

Evelyn i Anna od zawsze były przyjaciółkami. A książę Niklas dołączył się do dwóch dziewczynek i cała trójka była zgraną ekipą po wsze czasy, które nie nastały.
Pewnego dnia, podczas wygłupów Anna utonęła, a Nik uratował Evie z morskiej toni. Od tamtego wypadku dziewczynka była traktowana, jak wyrzutek i dziwoląg.
A przed wszystkim, jako wiedźma, którą była, ale nikt o tym nie wiedział.
Po wypadku Niklas pomógł Evie wrócić do życia publicznego, chociaż dziewczynka i tak czuła się wyobcowana. Lata mijały, a pewnego dnia Nik wypadł z łodzi prosto we wzburzone morze. 
Uratowała go tajemnicza istota, niesamowicie podobna do Anny, która przecież utonęła.
Dziewczynka zaczęła pojawiać się w miasteczku i szybko zyskała przyjaźń Evie, a Annemette, bo tak kazała na siebie wołać budowała zaufanie oparte na kłamstwie.
Bowiem tak naprawdę chciała jedynie zemsty.

Cieszę się, że nie zakupiłam „Sea Witch” po angielsku. Wtedy, ta książka leżałaby u mnie na półce przez rok, zanim bym się za nią wzięła, bo przecież nie musiałabym jej recenzować terminowo. A „Wiedźma morska” to historia, dla której warto zarwać kawałek dnia i nocy, aby przeczytać ją całą i skończyć, bo kiedy się już zacznie to nie można się od niej oderwać. 

Nie spodziewałam się po tej pozycji niczego, wręcz przeciwnie myślałam, że będzie to przeciętna historia, którą się przeczyta i zapomni o niej. Wchodząc coraz głębiej w fabułę byłam zaskoczona pomysłem autorki na tę książkę, a końcówka wprowadziła mnie z szok. 
Bo (tak na logikę) z czym Wam się kojarzy „Wiedźma morska”?
Z syreną, prawda?
No, a Sarah Henning ma na ten temat inne zdanie.
Bo tytuł nie odnosi się do tego, co czytamy przez całą książkę, tylko do samiutkiej końcówki, która zaskakuje. 
Takie jest moje zdanie.

Ciekawym jest fakt umieszczenia całej historii w Danii, a nie w jakiejś zmyślnej krainie, która byłaby takim samym wytworem wyobraźni, jak same istoty biorące udział w całej tej historii. Muszę przyznać, że autorka odrobiła lekcję researchu i dała sobie radę z pokazaniem skrawków kultury duńskiej. 

Chodziły słuchy, że tłumaczenie tej pozycji jest słabe, ale przyznam szczerze, że czytając ją i będąc wyczulona na takie błędy nie znalazłam ani niejasności, ani nawet literówek. 
Nie wiem skąd przypuszczenia o złym tłumaczeniu, ale mam wrażenie, że to jakiś bullshit. 
Fakt, nie czytałam angielskiej wersji tej pozycji, ale z ciekawości w wolnym czasie przeczytam, aby sprawdzić, czy naprawdę jest się do czego przyczepić. 

„Wiedźma morska” to fantastyka warta przeczytania. Książka nie jest może jedną z najlepszych pozycji z gatunku fantasty ( nie oszukujmy się takich jest naprawdę mało), ale skutecznie wciąga w swój świat i kiedy zacznie się ją czytać, to chce się ją skończyć, a dopiero potem wrócić do codzienności. Mnie podobała się bardzo i mam nadzieję, że wydawnictwo Niezwykłe nie przestanie wydawać fantastyki, bo robi to naprawdę dobrze. 

Za egzemplarz dziękuję