Pages

poniedziałek, 4 lutego 2019

„Sweet Liar” - Laurelin Paige


Dirty Universe” powraca.


Wiecie, że jestem szczerą fanką Laurelin Paige. Mam jej wszystkie książki, które ukazały się w Polsce na półce, a wszystkie, których jeszcze nie ma u nas już dawno przeczytałam na czytniku. Z reguły nawet przed zagraniczną premierą. „Sweet Liar” to kolejna część z serii „Dirty Universe”, która zaczyna się moim książkowym mężem Donovanem Kincaidem, o czym pisałam Wam TUTAJ
Ta dylogia jednak jest nie o moim mężu, a o jego koledze z pracy Dylanie Locke.

Audrey Linde jest młodszą siostrą Sabriny, która poderwała swojego szefa Donovana i żyje z nim w szczęśliwym związku. Młoda dziewczyna chce doświadczyć czegoś nowego i bardziej dojrzałego, a Dylan Locke jest odwzorowaniem jej marzeń o prawdziwym mężczyźnie. Wpada Audrey w oko i nie przeszkadza jej różnica wieku, która ich dzieli (dziewiętnaście lat), Siostra Sabriny nie patyczkuje się i kiedy tylko ma okazję być sam na sam z Dylanem proponuje mu pocałunek. Locke, choć jego rozum buntuje się i zapiera, końcem końców zgadza się na pocałunek. 
Który z czasem przeradza się w spotkania bardziej intymne.
Problem w tym, że Audrey mogłaby być jego córką, a on sam ma z nieudanego małżeństwa syna, z którym przez byłą żonę ma problemy, gdyż Ellen skutecznie odsuwa jego dziecko od niego samego. 
„Sweet Liar” jest bardzo krótką książką. Na GR ma napisane rzekomo 14 stron, ale ja obstawiałabym coś koło 100 maksymalnie. Czyta się ją naprawdę przyjemnie i szybko, przez co jest to pozycja na dwie godziny (góra trzy). „Dirty Universe” to seria, która jest moją ulubioną jeżeli chodzi o twórczość Laurelin Paige. Może i „Uwikłani” byli nieźli, ale tak naprawdę dopiero tutaj widać progres autorki w pisaniu swoich książek. Wszystko jest przemyślane i umieszczone w odpowiednich miejscach. 
Ponownie miałam okazję spotkać się z Donovanem, co sprawiło, że moje serce troszkę podskoczyło w piersi z radości i miłości do tego bohatera. Ale nie tylko on tutaj się pojawił! Nie zabrakło Westona i Sabriny, także Paige nie zapomina o starych postaciach i cały czas ładnie łączy wszystkie swoje książki w jedną wielką całość. 

Nie za bardzo mam co napisać o fabule, bo nie była ona jakoś wielce rozbujana. Młoda dziewczyna i starszy facet, który jest szefem jej siostry. Z początku ona naciska, on nie chce, bo moralność mu nie pozwala, ale potem zmienia zdanie i już mu nie zależy. Jest to zbyt krótka książka, żeby się tutaj rozpisywać. „Sweet Liar” zostało dobrze napisane i w sumie tyle. 

Co ciekawe, nie odczuwam wydłużania „na siłę” u autorki. Stworzyła serię „Dirty”, którą zaczęła z przytupem, ale przy historii Westona, także się dobrze bawiłam i tutaj też nie narzekam. Ale jak już wspominałam szczerze lubię tę serię i innych słów ode mnie nie usłyszycie. 

„Sweet Liar” to lekka i przyjemna lektura. Mam nadzieję, że seria „Dirty” pokaże się i u nas w Polsce i, że wydawnictwo nie zrezygnuje z wydania tych krótkich nowelek, które opowiadają o poszczególnych bohaterach, znanych nam z pierwszego tomu. Byłoby smutno w sumie, bo to trochę tak, jakby jeść pączka w połowie. 

Za ARC dziękuję autorce Laurelin Paige