Pages

czwartek, 7 lutego 2019

„Król bez skrupułów” - Meghan March


Jesteście gotowe na Lachana Mounta?


Nawet jeżeli wasza odpowiedź to „tak”, uwierzcie mi – nie jesteście gotowi. Ale nic się nie stało, bo właśnie o to chodzi, abyście nie byli gotowi. 
I aby Mount Was porwał w swój mroczny świat. 

Keira Kilgore po przejściu swojego ojca na emeryturę została spadkobierczynią destylarni whisky, tworzonej ze starą, przekazywaną z dziada, pradziada recepturą tego wykwintnego bursztynowego alkoholu. Kobieta nie ma łatwo, jako szef takiego interesu, w dodatku, że interes nie kręci się tak, jakby chciała, a pożyczki zaciągnięte na utrzymanie rodzinnego dziedzictwa mnożą się i zaczynają wchodzić Keirze na głowę. Jej były mąż, okazał się być zdrajcą i narkomanem, który zginął w pożarze samochodu, kiedy to jechał ze swoją kochanką. Kilgore została wdową, ale to właśnie firma pozwoliła jej dojść do siebie po tym oszuście, zwanym kiedyś jej mężem. 
Każdego ranka kobieta zaczyna walkę z kredytami od nowa, a terminy gonią ją coraz bardziej.
Pewnego dnia Keira spotyka się z królem Nowego Orleanu. Mężczyzną, który rządzi każdą legalną i nielegalną instytucją w mieście i każdy boi się go, jak kata. 
Okazuje się, że Brett, jej mąż zaciągnął niemałą pożyczkę u Mounta, a termin spłaty minął. Keira nie ma sumy potrzebnej do spłaty kredytu, ale ta wydaje się być niepotrzebna.
Lachan Mount nie chce pieniędzy.
Chce Keiry. 

Uwielbiam tę serię. Meghan March wie, jak poprowadzić fabułę książki tak, żeby była tajemnicza, mroczna i niesamowicie wciągająca! I chociaż z pozoru cienka lektura, jaką jest „Król bez skrupułów” wydaje się być zwykła książką do czytania, kiedy wkroczy się w jej świat nic już nie jest takie samo, a od historii Lachana i Keiry nie można się oderwać. Fabułą niby nie różni się od innych pozycji tego typu, ale jest w niej coś, co sprawia, że książka jest lepsza od innych erotyków. Na razie nie wiem, co sprawia, że Mount tak mnie przyciąga, ale jak się dowiem, to na pewno Wam o tym powiem. 

Mount jest tyranem. Jednak jest tym gnojku coś takiego, co niebezpiecznie przyciąga do niego ludzi, jednocześnie sprawiając, że zwyczajnie się go boją. Albo po prostu czują respekt i udają, że tak nie jest. To, jak Meghan March nakreśliła tego bohatera pokazuje, że autorka lubi takich bohaterów. Lachan od początku książki jest po prostu zły, powiedziałabym „pure evil” i do samego końca taki właśnie zostaje. Nie mięknie kiedy Keira jest blisko, wręcz przeciwnie. Staje się jeszcze bardziej wyrachowany. Facet idealny. Wszystkie niegrzeczne dziewczynki go polubią. 

Ten mężczyzna jest tak przyzwyczajony do tego, że dostaje wszystko, czego chce, że nie spodziewa się niczego innego niż pełnego podporządkowania się jego poleceniom, tym jasno wyrażonym i tym domniemanym.”

Keira także mi się podoba. Jest dorosłą, pewną siebie kobietą, która nie boi się stawać przed nowymi wyzwaniami. Jej upór, który pojawia się od samego początku tej książki nie opuszcza jej ani na moment. Zdecydowanie konkretna babka, tak jak lubię i szczerze jej kibicuję. 

„Król bez skrupułów” to pozycja, która powinna trafić do serc każdej fanki mocniejszych erotyków, gdzie mężczyzna trochę bardziej dominuje nad kobietą. Zalatuje tutaj mafią, ale oficjalnie jej tutaj nie ma. Co więcej, Lachan Mount to postać tajemnicza. Po pierwszym tomie dalej nie wiemy o nim za dużo, ale to podsyca tylko do czytania kolejnego tomu. Mam nadzieję, że wydawnictwo EditioRed nie każe nam długo czekać na drugi tom, trylogii Mount. Zdecydowanie polecam Wam tę pozycję. Rozgrzewa przed Walentynkami do czerwoności.

Za egzemplarz dziękuje wydawnictwu