Pages

czwartek, 10 stycznia 2019

„The Kiss Thief” - L.J. Shen


Pierwsza najładniejsza okładka roku 2019 wybrana!


O moim uwielbieniu do Leigh Shen nie muszę pisać ponownie. Na „TKT” czekałam, kiedy po raz pierwszy zobaczyłam zapowiedź, potem lawinowo pojawiła się okładka, którą zapisałam już do „najlepszych w 2019 roku” i w końcu, pewnego ranka zobaczyłam na swoim czytniku „The Kiss Thief”. 
Czekającą i proszącą o przeczytanie. 
Nie omieszkałam skorzystać i ukrócić jej te cierpienia.

Francessca Rossi jest córką Arthura Rossi'ego, który ma się za szefa The Outfit. Ojciec jej jest wziętym mafiozo, który prowadzi interesy włosko – amerykańskie. Dziewczyna od dziewiętnastu lat żyje w złotej klatce, a jej jedynym, prawdziwym przyjacielem jest Angelo Bandini. Syn wysoko postawionego w mafii człowieka. Oboje od zawsze wiedzieli, że będą ze sobą i to właśnie na balu maskowym w Instytucie Artystycznym w Chigaco mieli pierwszy raz się pocałować. 
Kiedy Francessca udaje się w romantyczne miejsce, aby spróbować ust swojego przyszłego męża, okazuje się, że za maską kryje się ktoś inny. 
Ktoś, kto ani trochę nie przypomina młodego Angelo Bandiniego. 
Dziewczyna wraca do domu w rozpaczy Czuje, że zdradziła swojego przyjaciela tym pocałunkiem. 
Następny dzień okazuje się być jeszcze gorszy, gdyż u progu ich domu zjawia się... złodziej pocałunku. 
Wolfe Keaton, prawnik i senator, który ma zostać prezydentem Stanów Zjednoczonych. 
Wolfe Keaton, który ma haka na ojca Francessci i w zamian, za milczenie może wybrać sobie, co tylko chce.
A chce... Francesscę. 


Mam papkę z mózgu. 
Serio.
Ta książka zrobiła mi papkę z mózgu i nie mogę zrobić nic, co sprawiłoby żeby on ponownie wrócił do swojego normalnego stanu. 
Leigh Shen pokonała samą siebie! 
Myślałam, że „Intryga” była dobra. Potem „Dirty Headlines” też mi się spodobało, ale to... co otrzymałam w „The Kiss Thief” podniosło poprzeczkę tak wysoko, że nie mam zielonego pojęcia, czy autorka kiedykolwiek jeszcze do niej, chociażby doskoczy.

Historia zaczyna się całkiem przyzwoicie. Domyślacie się co będzie dalej. Francessca nienawidzi senatora Keatona, a on ma w sumie to gdzieś, bo zależy mu na tym, aby mnie haka na jej ojca. Nienawiść kipi z tej książki pełną gębą, ale w pewnym momencie przemienia się w miłość. Miłość, która jest niczym tasak, oddzielający dawne życie młodej Rossi od nowego, spędzanego ze swoim mężem Wolfem. Ale do tej jednej miłości, wkrada się druga... ta do Angelo.
I chociaż może Wam się wydawać, że znacie koniec tej historii, tak naprawdę ogromnie się mylicie. Leigh Shen wykonała tak cwany i niespodziewany zwrot akcji, że przez dłuższy czas mrugałam oczami przed czytnikiem, zastanawiając się „Co tu się właśnie odjebało, przepraszam?”.
Nikt się tego nie spodziewał i Wy, podczas lektury też nie będziecie się tego spodziewać. Nie będziecie nawet czuć tego w kościach. To się po prostu stanie i BUM. 


Bohaterów dzieli duża różnica wieku. Keaton ma trzydzieści lat, zaś Francessca, jak już wspominałam jedynie dziewiętnaście. To może odstraszać, ale uwierzcie mi, jak nie będziecie o tym myśleć, to nie poczujecie tej różnicy. Między tymi charakterami zatarta jest granica patrzenia na świat z dwóch różnych stron. Chociaż na początku wybitnie widać, że Rossi to taka młoda, naiwna i głupia dziewczynka. 
A Wolfe Keaton... ech... będę musiała wybudować dom dla tych moich książkowych mężów, bo już mi się w mieszkaniu nie mieszczą. Oficjalnie zaklepuję tego pana dla siebie. Nie mam nic do dodania. 


„The Kiss Thief” to must read tego roku. Możecie nie przepadać za L.J. Shen po „Intrydze” i innych jej książkach, które się u nas pokazały, ale tę pozycję, jako JEDYNĄ musicie przeczytać. Dosłownie spala od środka podczas czytania, aż przyjemnie boli. Dla mnie to już jest jedna z najlepszych książek 2019 roku, posiadająca najlepszą okładkę. Oj ciężko będzie przebić to cudo. Mam nadzieję, że ta książka ukaże się w Polsce, chociaż i tak kupię oryginalną wersję. Jakby ktoś pytał... tak, mam obsesję na punkcie tej książki.

Za egzemplarz dziękuję autorce Leigh Shen.