„Fallen Crest: Szkoła” - Tijan


Prawdziwa wojna dopiero się zaczyna.


Uwielbiam Tijan i jej książki, a wydawnictwo Kobiece raz na dwa miesiące sprawia, że wychodzą jej książki u nas w kraju. Konkretnie znane nam już dobrze „Fallen Crest”. Muszę przyznać, że czytałam tę pozycję po raz drugi po polsku i czułam się, jakbym czytała ją pierwszy raz. Dlaczego?
Pewnie dlatego, że premiera oryginału była w 2013 roku, a po ilości książek czytanych przeze mnie w miesiącu, nie ma się co dziwić, że niektórych mogę nie pamiętać. 

Wracamy do Sam i Masona, którzy po ostatnich wydarzeniach zadecydowali, że dziewczyna przeniesie się z Akademii, do Liceum publicznego. W dodatku Mason zaczyna swój ostatni semestr przed pójściem na studia i Sam zwyczajnie boi się, co będzie się działo w szkole pod nieobecność jej chłopaka, który jakby nie patrzeć trzyma wszystkich w garści. 
Pierwszy dzień w szkole okazuje się być wystarczająco trudny, a każdy kolejny jest coraz gorszy. Między dwójką bohaterów, zaczynają pojawiać się drobne kłamstewka, które nawarstwiają się każdego dnia. Do tego dochodzi jeszcze sprawa z Tate i Loganem, a przy okazji Kate, będąca „królową szkoły” pragnie odzyskać zaufanie Masona i ponownie być jego dziewczyną. Nie potrafi pogodzić się z tym, że to Sam zawładnęła jego sercem. 
Oczywiście będzie próbowała wyżyć się na Samanthcie, aby odzyskać Masona.
Zemsta, będzie bolesna i słodka.

Jak pisałam na początku, czytając po raz kolejny trzeci tom serii „Fallen Crest” zastanawiałam się, dlaczego nie pamiętam tej historii, skoro za mną wszystkie tomy, które Tijan napisała o Sam i Masonie. 
W sumie dalej nie wiem, dlaczego pamięć mnie zawiodła, szczególnie, że ten tom jest znacznie bardziej rozwinięty, niż poprzedni, który dla niektórych na pewno zalatywał nudą. 
Sam musi zmierzyć się z nowym otoczeniem, które nie jest przyjazne nawet w 1%. W dodatku jej relacje z rodziną są coraz gorsze, a na scenę wkracza też Helen.
Krótko pisząc: wszystko się tu pieprzy. 
W dosłownym i nie tego słowa znaczeniu. 

Największą rolę w tej pozycji odgrywa Mason. Dodatkowo mamy w końcu podział w rozdziałach, na dwa punkty widzenia. I Masona i Sam. Możemy zajrzeć do umysłu chłopaka i zobaczyć też, jego kontakty z bratem i znajomymi. Niektóre pomysły Kade'a są szalone i okrutne, ale wszystko co robi, robi po to, aby uchronić Sam przed niebezpieczeństwem.

"To był cały Mason. Jego charyzma była uzależniająca i nie mogłam winić nikogo za to, że chciał tego, co ja już miałam"

Cała ta pozycja kipi przemocą, której o dziwo to nie bracia Kade'owie są winni. Jest wciągająca i nieprzewidywalna, a dodatkowo pokazuje z iloma problemami mierzą się nasi młodzi bohaterowie. 
Oczywiście, niektórym może przeszkadzać to, że licealiści wyrabiają takie rzeczy, ale umówmy się – to książka. Fikcja. Nie bierzcie tego na serio. Szczególnie, że wszystkie amerykańskie produkcje dla młodzieży pokazują to, co dzieje się w tej książce i jakoś nikt nie ma z oglądaniem takich filmów problemów. Dlatego nie róbcie ich też podczas czytania „Fallen Crest: Szkoła”. Czerpcie czystą przyjemność podczas lektury, bo jest tego warta. 

Kończąc, ja jak zawsze będę Wam polecać serię „Fallen Crest”. Jeżeli lubicie „Plotkarę” i chcecie dostać ją, ale w brutalniejszym wydaniu to będziecie zadowoleni, szczególnie trzecim tomem tego cyklu. Lubię książki Tijan, za ich lekkość, a szczególnie za Masona. Polecam Wam tę pozycję, o ile spodobały Wam się też dwie wcześniejsze książki, bo bez ich przeczytania to raczej nie ruszycie trzeciego tomu. Zbyt wiele się tutaj łączy w całość, aby można było czytać sobie wyrywkowo. Jeżeli zaś nie przepadacie za Sam i Masonem, to odpuśćcie sobie i bądźcie szczęśliwi, czytając coś innego.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję 

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com