Pages

czwartek, 1 marca 2018

„To my kształtujemy przyszłość”| „Chłopak, który bał się być sam” – Marieke Nijkamp


Szkoła, nie zawsze jest bezpiecznym miejscem.


Zabrakło mi mang. Poważnie. Mając książkowego kaca po jednej pozycji i widząc braki w mangach, które pomagały mi wyjść z niego dopadło mnie przerażenie. Leżąc na łóżku i myśląc, co tu począć popatrzyłam na mój stos książek. Uwagę przykuł czerwony grzbiet, z białym napisem. Stwierdziłam: „Spróbujmy, leczyć książkowego kaca, książką”. Wiecie, czym się strułeś, tym się wylecz. 
„Chłopak, który bał się być sam” wszedł na tapet i porwał mnie na cały dzień.
Kaca też wyleczył.

W liceum Opportunity znajdującym się w Alabamie zaczyna się nowy semestr. Na głównej auli, co pilniejsi, bądź ciekawscy uczniowie zbierają się, aby posłuchać, co semestralnego przemówienia dyrektorki, która za każdym razem powtarza ciągle to samo. Mimo nudy, jaką okazują się być takie apele, aula jest wypełniona po brzegi. Jedynie uczniowie, którzy trenują do zawodów międzyszkolnych są na wielkim boisku, na którym razem z trenerem dalej starają się polepszyć swoje i tak idealne wyniki. Claire wraz z Chrisem są jednymi z nich.
Inni, bardziej niegrzeczni jak Tomas oraz Fareed włamują się do gabinetu dyrektorki, aby pogrzebać w aktach uczniów i dowiedzieć się czegoś, co nie powinno ich interesować. 
Kiedy apel zostaje zakończony i uczniowie ruszają z sali na korytarz okazuje się, że drzwi są zablokowane. Nie chcą się otworzyć, a na auli zaczynają się szmery, które kończą się w momencie, gdy pada strzał. 
Prosto w panią dyrektor. 
Od chłopaka, który miał w tym semestrze ponownie wrócić do nauki, po ostatnim wydaleniu. 
Nauczyciele starają się opanować niebezpiecznego ucznia, jednak każdy, który zbliży się do Tylera pada martwy na ziemi. 
Uczniowie i nauczyciele, są zdani na łaskę jednego szaleńca, który wchodzi na scenę i zaczyna swoją przemowę. 
O tym, jak nie chciał być sam, a wszyscy go zostawili. 

„- Żeby przeżyć, musicie wiedzieć, kim są wasi przyjaciele. Musicie wiedzieć, komu możecie zaufać i kiedy przestać martwić się o innych.”

Miałam tę pozycję, na oku od stycznia i byłam jej bardzo ciekawa. Kiedy księgarnia dadada.pl zaproponowała mi tę lekturę, wzięłam ją bez zastanowienia. 
Muszę przyznać, że było warto!

W „Chłopaku, który bał się być sam” nie mamy jednego bohatera. Akcja jest podzielona na pięć różnych osób, a każda z nich przedstawia inną perspektywę. Co ciekawe, Tyler, który mógłby uchodzić za głównego bohatera, nie ma tutaj własnego rozdziału. Nie zmienia to jednak faktu, że właśnie na nim koncentruje się całą książka, mimo wielu innych osób. 
Autumn jest siostrą Tylera, która od zawsze pragnęła pójść w ślady matki i tańczyć. Po śmierci rodzicielki ojciec pogrążył się w alkoholu, a jej brat, który na początku był z nią blisko zaczął się oddalać. Co więcej, stał się chorobliwie zazdrosny o siostrę, kiedy ta znalazła miłość swojego życia – Sylvię. 
Sylvia zaś, jest siostrą Tomasa, który razem ze swoim przyjacielem Farem zrezygnowali z apelu i poszli pobuszować w dyrektorskim gabinecie. Obaj chłopcy, są na wolności, kiedy zaczyna się strzelanina i to oni zaczynają reagować na niebezpieczeństwo, dzwoniąc na numer alarmowy i informując policję. 
Claire razem z Chrisem, którzy trenowali na bieżni, kiedy usłyszeli strzały także podjęli stosowne kroki. Podzielili się na grupy i pobiegli na najbliższą stację benzynową poprosić o pomoc. Zanim zapytacie, nie mogli pójść do szkoły, gdyż nie wiedzieli, co tam się tak właściwie dzieje. 

„Razem wydostaniemy się stąd. Razem przetrwamy. Razem będziemy na tyle silni, by stawić czoła wszystkiemu, co nas czeka. 

Tu wszystko się skończy.”

Każda z postaci opowiada swoją historię, przywołuje własne wspomnienia, a wszystko to łączy się w spójną całość, ponieważ każdy ma w auli kogoś z rodziny, bądź znajomych. 
Nie do końca jest jednak wytłumaczone, dlaczego Tyler postanowił wpaść do szkoły i pozabijać swoich rówieśników. Wspomniane jest, że wszyscy się od niego odwrócili, został sam, ale mimo tego to i tak ciut za słaby powód, żeby zabijać innych ludzi. 

Ciekawym jest fakt, że każdy rozdział ma podaną dokładną godzinę. I końcem końców, wychodzi, że całe zajście, od początku apelu do rozwiązania sytuacji trwało raptem 55 minut, które dla osób biorących w nim udział było niemalże wieczną torturą. Określenie dokładnej pory jest ciekawym zabiegiem, którego zazwyczaj w książkach się nie spotyka, za co należy się ogromny plus dla autorki.
W końcu każda zbrodnia ma swoją godzinę i datę. 

„Nie możesz zatrzymać przy sobie ludzi, których kochasz. Nie zawsze możesz przeżyć całe swoje życie w jednym miejscu. Świat został stworzony po to, by się zmieniać. Ale tak długo, jak długo pielęgnujesz wspomnienia i tworzysz po drodze nowe, bez względu na to, gdzie jesteś, zawsze będziesz w domu.”

Jak wspominałam, miałam tę pozycję na oku, ale nie spodziewałam się nic ciekawego po niej. Ot kolejna młodzieżówka. Dostałam za to świetną książką, która wciągnęła mnie na cały dzień i wyleczyła kaca po poprzedniej pozycji. Jestem zaskoczona, a jednocześnie zadowolona, że Feeria Young wydała taką lekturę. 
Zdecydowanie polecam, ale ostrzegam, że jeżeli zaczniecie czytać to przepadniecie na trzy okrągłe godziny. „Chłopak, który bał się być sam” wciąga niemiłosiernie, a krótkie rozdziały sprawiają, że Czytelnik odrywa się jak zobaczy tylną część okładki.

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję