Pages

sobota, 3 marca 2018

„Szczęście nie powinno być tak trudne”| „More happy than not. Raczej szczęśliwy niż nie”- Adam Silvera


Całkowicie warty zapamiętania.


Do tej pory, jak patrzę na tę pozycję to nie wiem, co napisać. Ba! Nie mam zielonego pojęcia, co o niej myśleć. Dawno, ale to bardzo dawno, nie czułam szoku i smutku po przeczytaniu książki. A teraz siedzę i zastanawiam się, jak opisać „More happy than not. Raczej szczęśliwy niż nie”, żeby to wyszło ciekawie i zgrabnie. 
Wiem jedno. 
Musicie to przeczytać. 

„Czasami musisz po prostu cisnąć dalej, by znaleźć coś, czego szukasz.”

Szesnastoletni Aaron mimo swojego młodego wieku przeżył cały ogrom wydarzeń, które zostawiły blizny na jego ciele i duszy. Jednym z jego największych ran jest samobójstwo ojca, który nie potrafił pogodzić się z prawdziwą orientacją syna. 
Razem z mamą i bratem mieszkają w małym mieszkaniu, gdyż w domu się nie przelewa. Zajęciem chłopaka, są głównie przepychanki z kolegami z podwórka. Ma on też dziewczynę Gen, która jest jego ostoją. Można by rzec, że życie układa mu się w miarę idealnie. 
Wszystko jednak zmienia się, kiedy podczas jednej z podwórkowych zabaw, których reguły przez autora zostały dokładnie opisane Aaron spotyka Thomasa. Chłopak zrywa ze swoją dziewczyną i przy okazji pomaga mu schować się, aby nie zostać złapanym. 
Po wyjeździe Genevieve, Aaron zaczyna coraz częściej spotykać się z Thomasem i rozumieć, że tak naprawdę jego miłość do dziewczyny jest jedynie przyjacielska. 
Chłopak nie może odnaleźć się w we wszystkich swoich uczuciach. Zaczyna wspominać, analizować, aż prosi swoją matkę, aby zgodziła się na zabieg Leteo.
Zabieg, który ma pozwolić zapomnieć. 

„Pocieram uśmiechniętą bliznę, od lewej do prawej i od prawej do lewej, szczęśliwy, że przypomina, bym nigdy więcej nie był takim idiotą.”

Ta książka trawi moją duszę nawet po jej skończeniu. Nawet po skończeniu kolejnej po niej, kiedy patrzę na okładkę, momentalnie przypominam sobie wszystko, co było w środku i przeżywam to po raz kolejny. A z racji, że okładka jest przepiękna to nie schowam jej głęboko na regale i postaram się o niej nie zapomnieć. W sumie to nawet nie da się o niej zapomnieć, choćby nie wiem jak bardzo by się chciało. 
Jeszcze żadna książka nie wyciągnęła taką tęczę uczuć ze mnie podczas lektury. Autentycznie.
Z moich ust raz po raz padały baaardzo brzydkie słowa, ale nie tylko, bowiem także na facebooku wygłaszałam niesprawiedliwość, jaka w tej książce panuje. 
I w sumie nie wiem czy jestem bardziej zła na „More happy than not”, czy przygnębiona tym jak potoczyła się historia Aarona. 

Rozbudowanie głównej postaci, jego myśli, odczucia i przemyślenia są niemalże jak żywe podczas czytania. Wiele razy miałam ochotę zwyczajnie przytulić Aarona i powiedzieć mu, że wszystko będzie okej i żeby się nie przejmował. Cały pomysł na historię jest ciekawy, jednak gdyby się głębiej przyjrzeć możemy dostrzec podwójne dno. To, co kryje się za opowieścią napisaną na papierze, w wielu momentach w rzeczywistości jest identyczne. Osoby odmiennej orientacji są niesłusznie szykanowane przez homofobów, przez co muszą mieć kurewsko, (nie przeproszę za to słowo) silną wolę walki, aby móc przeżyć w tym brutalnym świecie. 

„ Wspomnienia – niektóre potrafią być bolesne inne cię napędzają; inne zostają z tobą na zawsze, a jeszcze inne tracisz z własnej woli.”

Dalej jestem w ciężkim szoku po tej pozycji i chyba jeszcze długo w nim pozostanę. Cieszę się, że wydawnictwo Czwarta Strona odważyło się wydać pozycję z wątkiem LGBT, gdyż na naszym rynku jest ich dość mało. 
Adamowi Silverze należy się zaś medal za odwagę napisania takiej pozycji. Po „More happy than not. Raczej szczęśliwy niż nie” wiem, że na pewno sięgnę po inne jego książki, choćbym miała ponownie przypłacić za to ogromnym kacem książkowym. 

Nienawidzę tej książki za każde uczucie, jakie zdołała we mnie obudzić. 
Jednocześnie kocham ją za jej czyste, choć brutalne piękno. 
Jeżeli zobaczycie tę piękną okładkę na wystawie w sklepie to kupcie ją koniecznie, bo gwarantuje Wam, że ta lektura zapewnia cudowną, aczkolwiek okrutnie ciężką podróż.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu