Pages

poniedziałek, 19 lutego 2018

„Slammed” – Colleen Hoover


„Pułapka uczuć” w nowym wydaniu.


„Masz napisać same dobre rzeczy, bo cię zdzielę przez łeb” – takie słowa usłyszałam od pewnej waćpani, kiedy oświadczyłam, że biorę się za Hoover. 
Wiecie, teraz się trochę boję, bo co jak rzeczywiście zdzieli mnie przez łeb patelnią i już nie wstanę?
Żarty, żartami, ale zdobądźmy się na odrobinę powagi. Będzie po mojemu i może niekoniecznie, będą same dobre rzeczy. 
To moje drugie spotkanie z Colleen Hoover. Jak wiecie pierwsze odbyło się gdzieś na początku powstania bloga, kiedy to recenzowałam „It ends with us” i pisałam, że na pewno jeszcze sięgnę po tę autorkę. Przy okazji rewydania pod logiem wydawnictwa YA!, (chwała im za to) serii „Pułapka uczuć” stwierdziłam, że nadszedł ten czas, aby w końcu spotkać się na kawkę z Colleen ponownie. 

Wtajemniczona zostałam przez fanki, iż jest to jej pierwsza książka, jaką wydała, toteż zostałam uprzedzona, że to może być słabsze, niż jej najnowsza wydana w Polsce książka. 
Usiadłam bez oczekiwań. 
Co z tego wyszło?
Czytajcie dalej.

Layken Cohen przeżywa najgorszy okres w swoim życiu. Jej tata umarł na zawał, a przez decyzje matki ona z młodszym bratem i rodzicielką przeprowadzają się z rodzinnego domu w Teksasie do Michigan, a konkretniej do miasteczka o świetnej nazwie – Ypsilanti. Dziewczyna nie dość, że przechodzi żałobę to musi odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Zacząć chodzić do nowego liceum, poznać kolejnych znajomych i zacząć żyć bez ojca. Nie jest jej łatwo i cała ta przeprowadzka to dla Lake męka. 
Kiedy przyjeżdżają do nowego domu jej młodszy brat Kel wybiega z auta i spotyka rówieśnika, z którym zaczyna się bawić. Dziewięciolatkowie stają się kolegami od pierwszej chwili. Dziewczyna wychodząc z auta, aby pomóc przy rozpakowywaniu spotyka chłopaka, a raczej mężczyznę, który od razu zwraca jej uwagę. Will, bo tak ma na imię jest przystojnym sąsiadem z naprzeciwka. Zabiera swojego brata do domu, aby nowi sąsiedzi mogli się zadomowić, jednak z potrzeby zakupów Lake razem z Willem, który zaoferował się przewieźć po mieście i pokazać, co gdzie jest jadą razem. To tutaj pierwszy raz czują, że to nie będzie tylko przyjaźń. 
Idą na randkę do klubu, gdzie wygłasza się slam poetycki. Jest to rodzaj trzyminutowego wiersza, mówionego przez poetów amatorów. Dziewczyna odczuwa wiersze całą sobą i pierwszy raz zapomina o przytłaczającej rzeczywistości. Gdy wracają do domu Will zostawia nieśmiały pocałunek na czole Lake. Przez kolejne dni spotykają się coraz częściej i zaczynają być odważni w stosunku do siebie, ale przed najważniejszym krokiem się wstrzymują. 
Wszystko zmienia się, kiedy Layken idzie pierwszy raz do szkoły, a Will Cooper jest, kimś więcej, niż tylko uczniem tego liceum. 
Zbudowany na kruchych cegłach spokój Lake wali się momentalnie i dziewczyna, każdego dnia zaczyna budować dookoła siebie mur, aby zapomnieć o wszystkim.
Jednak to nie koniec niespodzianek, bo przeprowadzka do Teksasu nie była spowodowana trudnościami finansowymi.
Mama Lake jest chora. 
Śmiertelnie. 
Dziewczyna zostaje postawiona przed wielkimi zmianami w swoim życiu, a Will opowiadając jej prawdę o sobie pokazuje, że tak da się żyć i być szczęśliwym. 

„Nie mogę uwierzyć, że stałam się dziewczyną, która mdleje na widok faceta. Nie znoszę tego. Zaczynam mu się uważniej przyglądać, żeby znaleźć jakąś wadę. Bezskutecznie. Jak na razie jest idealny.”

Na początku było mi smutno, ale z każdą kolejną stroną zaczęło mi przechodzić. Przyznam szczerze, że byłam zaskoczona, że przeczytałam pół książki przed snem i na następny ją po prostu dokończyłam, ale oderwałam się tylko, dlatego, że oczy same mi się zamykały. Co zmusza mnie do napisania, iż „Slammed” jest napisane w sposób, który wciąga i nie pozwala się oderwać. 

Podejrzewam, że dużo osób czytało jakąkolwiek książkę tej autorki i wie, jaki ma ona styl pisania. Buduje historie na dramatach i stara się ją rozwikłać. Z racji, że była to jej pierwsza książka to nie będę oryginalna i napiszę, że od tego wszystko się zaczęło. Dramat i budowanie historii na nim, a potem szczęśliwe rozwiązanie. Szczęśliwe i smutne jednocześnie, jeżeli mam być w pełni szczera.

Layken jest dziewczyną, która żyje tak, jak życie jej każe. Nie wyrywa się naprzód, nie przekracza swoich granic. Boi się tego, co może za nimi być, a po ciosie, jakim była śmierć jej taty dziewczyna jest wycofana i ciągle czuje się źle w nowym mieście. Sprawy nie ułatwia jej Will, który też sam nie wie, czego chce. 
Will jest zdecydowanie ciekawszą postacią w tej pozycji. Chłopak dwudziestojednoletni, który ma na głowie dom i wychowanie brata, można byłoby rzec – zaprawiony w boju. Jest jednak niesamowicie wrażliwy w środku, co pokazuje szczególnie na spotkaniach klubu, gdzie recytowane są slamy. Podejrzewam, że niejednej z Was ukradł on swoim dobrem, serce. Mi, niekoniecznie. Znacie mnie i wiecie, jaki typ preferuje. Nie zmienia to jednak faktu, że wykreowanie Willa bardzo mi się spodobało, bo w końcu nie dostaliśmy samca alfa i bad boya pełną gębą, tylko delikatnego, skromnego, wrażliwego i do ostatniej krwi dobrego chłopaka z sąsiedztwa, którzy przeżył w swoim krótkim życiu zdecydowanie zbyt dużo. 

No było tu słodko i dramatycznie. Na szczęście Hoover zrównoważyła to idealnie i nie czuję, ani za dużej dramy, ani cukru. Jestem zadowolona z tej pozycji i czasu z nią spędzonego. Nie wiem jeszcze, czy sięgnę po dalsze tomy, bo oczywiście z racji, że spojlery mi nie przeszkadzają to dopytałam się, co jest w kolejnych tomach. Także ich przyszłość nie jest pewna. 

Mam jednak wrażenie, że„Slammed” to nie tylko książka o miłości. Uczucie między bohaterami jest drugim planem. Podczas czytania odnosiłam wrażenie, że na pierwszym miejscu w tej pozycji stoi dorastanie do nowych ról, sięganie po więcej, przekraczanie granic i zrozumienie, że śmierć jest częścią ludzkiego życia i każdy musi się na nią przygotować. Szczególnie, kiedy kostucha wyciąga łapy do kogoś z rodziny. Wiadomo, że utrata bliskiej osoby to cios w samo serce, ale taka jest kolejność rzeczy i jedyne, co nam zostaje to pogodzić się z tym, choć łatwo nie jest i iść przez życie dalej, dążąc do swoich celów, ale mając w sercu osoby, które są dla nas ważne. 

Jeżeli nie czytaliście jeszcze nic Colleen Hoover to „Slammed” będzie dobrym początkiem do jej twórczości, a jeżeli czytaliście już jakieś jej pozycje, to teraz będziecie mieć okazje przeczytać pierwszą książkę tej autorki w nowym wydaniu ze świetną okładką. Polecam Wam ją serdecznie. Co wrażliwi pewnie będą potrzebowali chusteczek, ale płakać nad książką to nie żadna ujma, wręcz przeciwnie to piękna rzecz, bo pozycja ta nie przejdzie bez echa w naszym sercu.

Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuje wydawnictwu