Pages

środa, 21 lutego 2018

„Powrót do domu” – Allan Stratton


Czasami warto odpocząć od romansów i sięgnąć po coś z całkiem innej „beczki”.

Nie do końca byłam przekonana opisem tej pozycji jak przeczytałam go pierwszy raz. Myślę sobie „no taka zwykła książka o niczym ciekawym”. Znając jednak wydawnictwo YA! i wiedząc, że biorą oni pozycje, które zostają na dłużej w sercu stwierdziłam, że warto zaryzykować i przeczytać „Powrót do domu” autorstwa Allana Strattona. Zaczynając pozycję rano i kończąc wieczorem, (po kilkunastu gierkach w międzyczasie) wyszło, że przeczytałam ją w jeden dzień, bez zbędnego pośpiechu. 
A moje przeczucie, co do YA! zostało ponownie potwierdzone.
Prostych książek oni nie wydają. 
I dobrze.

Zoe jest nastolatką, która ma dość ciężkie życie. Mieszka z rodzicami w baraku, służącym za dom i salon fryzjerski matki. W domu się nie przelewa, a jej rodzice ciągle starają się być lepsi „na pokaz”. Na przykład podczas wizyt ciotki Jess i wujka Chada, którzy są majętni – rodzice dziewczyny nadskakują im jak tylko mogą, aby poczuć się lepsi. Dziewczyna wobec kuzynki Madi jest bezpośrednia, tak samo jak wobec wujostwa i mimo że wiele razy się na tym sparzyła, nie ma zamiaru odpuszczać i robić z siebie kogoś innego. Madi, która podczas pobytu z rodzicami odgrywa rolę aniołka, w rzeczywistości jest dwulicową żmiją. Znęca się w szkole nad Zoe, aż pewnego razu przesadza. Cóż, sprawiedliwość zawsze nadchodzi.
Babcia Zoe jest dla niej najlepszą przyjaciółką i w sumie jedyną osobą, która zawsze ją wysłucha i pomoże w trudnych sprawach. Z racji swojego wieku, a także kleptomanii oraz lekkiej amnezji rodzice Zoe podejmują decyzję o umieszczeniu babci w ośrodku społecznym dla osób starszych. Zoe nie chce, aby babcia tam była, a gdy decyzja staje się prawdą okazuje się, że starsza kobieta ciężko znosi nowe warunki i nie potrafi się przystosować. Ciągle wspomina o Teddym, jej najstarszym synu i o tym, że bardzo chciałaby go odwiedzić. 
Pewnej nocy, Zoe obmyśla plan ucieczki, a Madi wraz ze świtą swoich przydupasów, (inaczej ich nie nazwę) robi rzecz naganną, która pcha młodą dziewczynę do spełnienia prośby babci.
Tym sposobem jadą do Toronto spotkać się z wujkiem Teddym.
Problem w tym, że wujek okazuje się być…, kim innym.

Życie to zbiór opowiadań. Nasze historie zależą od tego, co się zdarza, a co nie; co wiem, a czego nie wiemy; co zapominamy i dlaczego. Właśnie to czyni prawdziwą opowieść tak trudną. Ponieważ przeszłość nigdy nie zastyga w bezruchu, lecz stale zmienia się w przyszłość.”

„Powrót do domu” to pozycja, która porusza na niecałych trzystu stronach wiele tematów. Mamy tutaj lekceważenie dziecka przez rodziców, trudności w szkole z rówieśnikami, proces starzenia się oraz transwestytyzm połączony ze zmianą płci i reakcje rodziny na niego. 
Nie ukrywam, że lekka książka, za jaką miałam tę pozycję okazała się ciężkim orzechem do zgryzienia.
W sumie to cieszę się, że autor porusza takie tematy w książce, która skierowana jest głównie dla młodzieży. Wiecie, „ czym skorupka za młodu nasiąknie…”, dlatego uważam, że „Powrót do domu” jest dobrą książką. 

Jeżeli chodzi o postaci to poza babcią, która jest uroczą osobą i pełną wiedzy, jaką posiadają tylko starsi ludzie, żadna mnie nie porwała. Wręcz przeciwnie. 
Ojciec Zoe opisany został tak, że wyszedł na totalnego „oblecha”, poci się nagminnie i ciągle wyciąga swoje śmierdzące stopy z butów, aby je wietrzyć. Fragment, kiedy suszył stopy suszarką do włosów sprawił, że wzięło mnie na odruch wymiotny. Nie wiem, dlaczego autor postawił na takie coś, ale w sumie chyba też nie do końca chce to wiedzieć. Matka jest fryzjerką, dla której najważniejszy jest salon i opinia sąsiadów i miasta. Nie zwraca uwagi na Zoe, ciągle ją za coś kara i w sumie to miałam ochotę ją zastrzelić. Albo najlepiej i ojca i matkę.
Dajcie spokój.
Sama Zoe jest zagubioną dziewczyną, która nie potrafi się odnaleźć w swoim życiu. W dodatku jest nieśmiała wobec innych uczniów i wiecznie chodzi sama. Na własne życzenie. Wybaczcie, że nie będę żałować bohaterki, która robi z siebie ofiarę losu.

„-Mówią, że każda gwiazda to anioł czekający, żeby się urodzić.”

Historia opisana w „Powrocie do domu” jest lekką i przyjemną, jednak musicie mieć na uwadze bohaterów, którzy odrzucają na odległość. Tylko babcia ratuje honor postaci. 
Pomijając nieudolnych bohaterów muszę przyznać, że powieść ta jest bardzo specyficzna, a w tej swojej odmienności potrafi człowieka wciągnąć. Krótkie rozdziały sprawiają, że Czytelnik nie zauważa upływu stron, aż tu nagle wita się z końcem i wtedy następuje wielkie zdziwienie. 
Nie ukrywam, że sądziłam, iż ta lektura skończy się inaczej, ale zostałam zaskoczona przez autora i także na to nie będę narzekać. 
Jeżeli lubicie czasami sięgnąć, po coś innego niż romans to „Powrót do domu” zdecydowanie jest dobrą opcją na odskocznię od milionerów. Dodatkowo po lekturze książki, zaczniecie się zastanawiać nad upływem czasu i przemijalnością ludzkiego życia. Myślę, że czasami warto przeczytać coś, co nawołuje do refleksji i docenieniu tego, co mamy, a przede wszystkim, KOGO mamy koło siebie.

Za egzemplarz do recenzji dziękuje wydawnictwu