Ach, te Targi


Namówiona, pojechałam do stolicy na Targi Ksiażek, którymi żyją wszyscy uzależnieni od słowa pisanego. Jak było?
Męcząco.
To tak na początek. Pierwszy raz byłam w Warszawie, bo wcześniej nie miałam okazji do niej zawędrować. Przyznam szczerze, jak wyszłam z dworca to dosłownie cały hałas i szum spadł na mnie jak grom z jasnego nieba i poczułam się przytłoczona tym miastem.
Całe szczęście, że tam nie mieszkam.

Stadion był pełny. Dosłownie. Wszędzie byli ludzie. Kręcili się tu i tam, stawali na środku toru ruchu, co mnie, osobiście doprowadza do białej gorączki.
I gdzie nie spojrzałam.
Książki.
Poczułam się jak w raju, serio. 

Sama nie przepadam za zbieraniem autografów i robieniem zdjęć z autorami, więc nie ustawiałam się do ogromnych kolejek po te przyjemności. Zauważylam jednak, że dużo osob czekając w kolejce siadało na ziemi i od nowa czytało pozycję, którą chcieli mieć podpisaną.
Najwiekszą kolejkę zauważyłam do Kim Holden, której „Franco” zostało wykupione w tempie światłowodu. Nie mniejsza była do Grahama Mastertona, a z naszych rodzimych autorów to Remigiusz Mróz i Katarzyna Berenika Miszczuk mieli największą, chociaż inni polscy autorzy także nie mogli narzekać.

Co kupiłam?
Niewiele.
Sprytnie zrobiłam listę książek, które potrzebuje „na wczoraj” i udało mi się dostać każdą z nich.
Rozmyślałam nad dwoma kolejnymi, ale jak już się namyśliłam to okazało się, że niestety nie są już dostępne. No nic, internet istnieje.


Przechodząc do moich zdobyczy. Przedpremierowo udało mi się upolować „Nieosiągalną” Madeline Sheehan, „Młodego” Magdaleny Kozak oraz ostatni egzemplarz „Tysiąca pocałunków” Tillie Cole.
Dodatkowo dorzuciłam „Mass Effect Andromeda – Nexus Początek”, ale to raczej z miłości do samego Mass Effecta. 



Było naprawdę wesoło i spotkałam masę pozytywnych ludzi, którzy są tak samo walnięci na punkcie książek jak ja, przez co poczułam sie normalna, a moje uzależnienie od stosików wydało mi się całkiem zwykłą sprawą.

Oczywiście muszę podziekować Kasi Haner za doborowe towarzystwo przez cały czas. Od momentu przyjazdu do odjazdu ze stolicy. Bez niej, pewnie trzy razy bym się zgubiła, a zwiedzanie Targów samej  nie byłoby tak przyjemne, jak robienie tego razem z Kasią. 



PS. Zdjęcie z góry posta jest z oficjalnej strony Targów.


copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com