„Niczym feniks, powstać z popiołów”


Szuka ktoś z Was lekkiej młodzieżówki z delikatną, rozkwitającą od pączka do kwiatu miłością? Jeżeli tak, to dobrze trafiliście.

Martyna Senator, kobieta po studiach informatycznych, czyli o umyśle typowo ścisłym pokazuje, że każdy może napisać dobrą książkę, która wciągnie Czytelnika w swój świat. „Z popiołów” jest jej najnowszą historią i przyznam szczerze, że historia Sary i Michała podobała mi się w 70%. 
Już Wam tłumaczę, dlaczego.

„Czasami diabeł przybiera postać anioła tylko po to, żeby zwabić człowieka w sam środek piekła.”

Sara jest studentką edytorstwa w Krakowie. Po nieprzyjemnych wydarzeniach, jakie miała okazję przeżyć w domu rodzinnym wypłaciła wszystkie oszczędności i wraz z wyjazdem na studia odcięła się od rodziny całkowicie. Wyjątki stanowiły sporadyczne obiady, kiedy jej rodzice jednak przypominali sobie, że mają córkę. 
Dziewczyna jest typową introwertyczką. Zamknięta w sobie, otoczona wymyślonym murem nie pozwala nikomu podejść zbyt blisko. Nawet mieszkająca z nią przyjaciółka Kaśka jest zainteresowana zachowaniem współlokatorki, ale nie naciska i czeka, aż ta otworzy się sama na świat i wyzna, co ją gnębi. 
Jednak Sara sama nie potrafi dać sobie szansy na zmiany. 
Michał, którego spotyka w ciemnej uliczce i który jest jej wybawicielem z opresji jest jej dobrym duchem. Zaczynają się spotykać, a że dziewczyna podejmuje się nowego zadania, którym jest granie koncertów w barze, w którym on jest barmanem ich znajomość zaczyna się z dnia na dzień pogłębiać. 
Klatka Sary zaczyna się poszerzać, a mury, którymi się otoczyła zaczynają opadać. Rozsypywać się w proch. 
Tama pęka, a Michał poznaje prawdę, która zwala go z nóg.

„Serce człowieka jest lekkomyślne i nieodpowiedzialne. Pełne uniesień gna w stronę przepaści, nie bacząc na konsekwencje, jakie niesie ze sobą miłość.”

Czas spędzony z tą pozycją okazał się być naprawdę przyjemny. Jedynie praca oderwała mnie od czytania i gdyby nie ona to książkę, przeczytałabym w jeden dzień. Historia podobna do wielu innych, jednak opowiedziana w sposób unikatowy dla autorki. 
Muszę przyznać, że kreacja Michała bardzo mi się podobała. To, jaki ten chłopak był, jak się zachowywał było dość niespotykane w dzisiejszych czasach. Mogłabym napisać, że był on troszkę przeidealizowany, ale nie rzucało się to w ogólnym podsumowaniu w oczy. 
Co do Sary zaś, no cóż nie przypadła mi do gustu. I nie piszę tego, dlatego, że rzadko, kiedy lubię bohaterki książek. Przez całą pozycję, aż do wyjaśnienia miałam niesmak. Sara jest robiona na osobę, która wewnętrznie mówi „ zostawcie mnie, dam sobie radę sama”, a jednocześnie woła o pomoc, której nie chce otrzymać. Miałam domysły, co do jej zachowania i końcem końców nie myliłam się, ale nie dość, że powód był oczywisty, to jeszcze trzeba było na niego tak długo czekać, że z wyczekiwania nagle uleciało powietrze i nie chciało się już znać prawdy. 
Autorka napompowała balon i odnoszę wrażenie, że nie do końca wiedziała, kiedy ma odpuścić. 
Oczywiście innym może się to podobać, w końcu, co Czytelnik to opinia. 
Jak dla mnie zbyt długie czekanie sprawiło, że książka straciła lekkość. 

„Ludzkie serce czasami zapomina, jakie potrafi być silne. Dlatego od czasu do czasu trzeba mu o tym przypomnieć.”

Bardzo podobało mi się to, co Martyna Senator poczyniła w kwestii złączenia dwóch zranionych dusz w jedną. Historia poznania się Michała i Sary, a potem ciągle zwiększające się wzajemne zaufanie do siebie wzajemnie tej dwójki sprawiło, że ich przyjaźń przerodziła się w dojrzały związek, który zaczynał dopiero kiełkować. Można to porównać, tak jak pisałam na początku do w pełni rozwiniętego kwiatu, który zaczyna swój żywot od bycia jedynie pączkiem. 
Jak dla mnie, wątek subtelnej miłości został napisany naprawdę świetnie. 

„Jeszcze cztery lata temu nie sądziłam, że można jednocześnie żyć i być martwym.”

„Z popiołów” jest idealną pozycją, jeżeli szukacie lekkiej książki, która nie wymaga większych nakładów czasu czy skupienia. Jest to lektura, do której się siada i po prostu czyta. Oczy wędrują między kolejnymi wierszami same, a rozdziały podzielone na Michała i Sarę sprawiają, że możemy ujrzeć historię z dwóch perspektyw, co daje szersze pole widzenia. Zostało to przemyślane, a wykonanie jest naprawdę dobre.

„ Nikt z nas nie żyje na próbę. Jesteśmy aktorami, którzy wychodzą na scenę i improwizują, mając nadzieję, że odegrają swoją rolę najlepiej, jak tylko potrafią.”

Jestem ciekawa, co będzie się działo w kolejnych dwóch tomach tej serii, gdyż historia Sary i Michała jest zamknięta. Oczywiście dałoby się dopisać coś do ich związku, ale nie widzę w tym żadnego sensu, bo warto zostawić Czytelnikowi trochę własnych domysłów.

„To nieprawdopodobne, jak szybko może zmienić się życie człowieka. Czasami potrzeba do tego wielu lat, ale czasami wystarczy zaledwie jedna chwila, która sprawia, że wszystko dookoła nabiera innych barw.”

„Z popiołów” to udana pozycja, z drobnymi błędami. Jednak to, że mi coś przeszkadzało, wcale nie musi oznaczać, że Wam będzie też przeszkadzać. Historia z ciekawym pomysłem i rozwinięciem, która porwie wasze serca i pokaże, że każde głębsze uczucie ma swój początek w prawdziwej i szczerej przyjaźni.

„Oboje runęliśmy w przepaść, ale na szczęście w porę nauczyliśmy się latać i zamiast roztrzaskać się o dno, wzbiliśmy się wysoko w powietrze.”

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję wydawnictwu

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com