„Nigdy nie nienawidziłem i nie pragnąłem kogoś tak bardzo jak jej.”



Weź tu napisz recenzję, czytając drugi tom, bo zakończenie pierwszego doprowadza do zawału.

Jeżeli myślicie, że robię sobie z Was żarty pierwszym zdaniem tej recenzji, to może sięgnijcie po „King’a” i przekonajcie się sami? 
Nie żartuję. Naprawdę czytam drugi tom w oryginale, bo szybciej mi kaktus wyrośnie na dłoni, niż wytrzymam na polską wersję. MUSZĘ WIEDZIEĆ, co było dalej!
Wy też będziecie musieli. 

„Był najbardziej przerażającym i jednocześnie najpiękniejszym mężczyzną, jakiego widziałam w życiu.”

Wiedziałam, że T.M. Frazier pisze świetne książki, ale z Brantleyem Kingiem nie miałam okazji się spotkać. W końcu się udało i... ( mam zawał ).
O historii dowiecie się jak przeczytacie. 
Dobra, bądźmy odrobinę poważni.

Brantley King jest mężczyzną, który po odsiadce w więzieniu wraca do domu na palach nad wodą. Zajmuje się tatuowaniem, ale czyni to z czystej pasji i miłości do rysowania. Mieszka razem z najlepszym przyjacielem od najmłodszych lat - Preppym, któremu kiedyś uratował życie. Nooo może nie życie, ale twarz na pewno. King jest postawnym mężczyzną, przy którym ludzie czują się jak mrówki. Za nic ma prawo oraz legalne interesy i razem z Preppem robią, co tylko pragną. Są dla samych siebie szefami i jest im z tym dobrze. 
Z okazji powrotu do rzeczywistości i wyjścia na wolność jego przyjaciel zorganizował imprezę z zaprzyjaźnionym klubem motocyklowym. Brantley jednak nie jest typem, który lubi imprezy i najchętniej zamknąłby się w pokoju i napił zimnego piwa, co też w sumie robi. Odpoczywanie przerywa mu dziewczyna, która staje drzwiach jego pokoju, a potem… nieudolnie próbuje mu zaimponować swoim językiem. King od razu widzi, że nieznajoma nie jest z pokroju „tanich kobiet”, bo kompletnie nie wie jak ma przejść do rzeczy i zatrzymuje ją w jej poczynaniach. Potem zaś, pozwala zostać jej na noc. 
Jedną, dwie, trzy, aż zaczynają się poznawać i zakochiwać. 
Doe, bo tak ma na imię nieśmiała dziewczyna, która tamtej nocy weszła do jego sypialni nie w skutek wypadku, nie pamięta swojego wcześniejszego życia. 
Z początku boi się zacząć wszystko od nowa, ale z biegiem czasu zaczyna rozumieć, że co było to było i czas żyć dalej. 
Przyszłością. 
Przeszłość jednak wraca do niej jak bumerang i uderza dwa razy mocniej.


Nie, nie sądziłam, że ta książka skończy się TAK, że po 4 godzinach snu wstanę i na Amazonie dokonam zakupu całej serii „King”. Nie podejrzewałam dosłownie niczego, co wychodziłoby poza utarty schemat romansów, albo gorących erotyków, a tutaj WSZYSTKO wyszło poza schemat.

Zacznijmy od bohaterów. King jest mężczyzną, przy którym każda kobieta czułaby się bezpieczna. Nawet jak czytałby gazetę lekko podchmielony i tak potrafiłby walczyć o damę swojego serca. 
Jest tak intensywny i wyrazisty, że brak mi na niego określenia. No po prostu jestem oczarowana jego osobą. 
Doe jest ciekawą postacią. Ma za sobą tajemniczą przeszłość, o której nic nie wiadomo i jest dziewczyną jednocześnie odważną i nieśmiałą. Pragnie poznać swoje dawne życie, ale gdy na horyzoncie pojawia się King, Doe stwierdza, że czas żyć dalej i zapomnieć o tym, że nie pamięta (to tak się da?). Spodobała mi się od samego początku, bo nie jest szarą myszką i potrafi warknąć, kiedy trzeba, a co lepsze nie pozwala sobą pomiatać. Zdecydowanie stawiam ją koło Bronagh na podium. 

„ Miłość jest tym, co robisz dla innej osoby, a nie tym, co robisz ogólnie.”

Fabuła z początku przypomina coś, co mieliśmy okazję poznać, przy czytaniu innych erotyków, ale w pewnym momencie schemat, który już mamy ułożony w głowie zaczyna się sypać. Najpierw powoli – cegiełka po cegiełce, aż zaczynają odpadać całe fragmenty. Na koniec i tak nie wiecie, co się stało i drapiecie się po głowie z myślą, „Co tu się właśnie porobiło” (to tak… w eleganckich słowach ujęte).

Ogólnie to „King” ora baaardzo wiele książek, które są na naszym rynku. Zdecydowanie uważam go za najlepszą książkę miesiąca i nie boję się o tym napisać już teraz. 
Kończąc, polecam Wam ją serdecznie już teraz, bo jak mam być szczera, lepiej czekać na drugi tom, niż wstrzymywać się z przeczytaniem pierwszego.

„Odnalazłem siebie w smutnych oczach dziewczyny, która była tak samo zagubiona jak ja.”

Przy okazji mam dla Was słowa prosto od autorki, czyli T.M. Frazier, którą poprosiłam o napisanie krótkiej notki dla jej fanów z Polski.



Tutaj po polsku (tłumaczenie z sensem):

„ Witam wszystkich moich polskich czytelników. Uwielbiałam pisać historię Kinga. Jest on mocny i brutalny i naprawdę pokochałam pisanie książki, w której przede wszystkim można kibicować złemu facetowi. Preppy był kolejną ulubioną postacią w tej książce, ponieważ dostarczał humoru i zabawy w poważnych i mrocznych momentach. I oczywiście nasza kobieta, Doe jest silna i gwałtowna, a kiedy walczyła o siebie, miałam ciarki pisząc o tym. Kocham Was! Mam nadzieje, że spodoba się Wam „King”. 

Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com