„ One you can’t forget”

  

Gdy okładka to za mało...


Wiecie, że lubię sięgać po książki rożne, a gdy nie mam pomysłu na lekturę to przeglądam otchłań czytnika w poszukiwaniu okładki, na której mogę zawiesić oko i zdecydować, że to właśnie tę pozycję, a nie inną będę czytać. Tym razem padło na Lexy Timms i jej pierwszą książkę z serii Hades Spawn – „One You Can’t Forget”. 
Wracając do początku recenzji, gdy okładka to za mało, żeby książka była dobra. Napaliłam się, że przeczytam też kolejne trzy tomy, bo przecież będzie ciekawie, w końcu motocykle. Okazało się, że ta pozycja jest gorsza od wulgarnej Madeline Sheehan i wcale nie chodzi o przekleństwa, bo tych… tutaj nie ma.

Poznajemy Emily Rose Dougherty, która pochodzi z dobrej rodziny. Jest typową grzeczną dziewczynką, ale kręcą ją niegrzeczni chłopcy. Na motocyklach.

Dlatego też, 10 lat temu miała faceta, który posiadał Harleya Davidsona i wbrew woli rodziców, którzy oczywiście byli przeciwni tej miłości, Emily spędziła z Lukiem cudowne chwile. 

Potem wszystko się posypało i każde z nich poszło w swoją stronę. Dougherty znalazła nowego partnera – Evana, z którym zrywa znajomość właśnie na początku książki. Ten jednak nie jest w stanie tak łatwo odpuścić i wpada na pomysł zgłoszenia kradzieży samochodu, którym jeździ Emily, ale pojazd zarejestrowany jest na niego. Dziewczyna zostaje aresztowana za kradzież i robi wszystko, żeby tylko rodzice się o tym nie dowiedzieli. Wychodzi za kaucją swojej siostry, ale informacja o kradzieży auta zostaje zapisana w lokalnej gazecie i to właśnie dzięki niej Luke Wade, dowiaduje się, że jego była miłość jest w jego mieście. 

Dokonuje ryzykownego kroku i pisze do niej wiadomość, po czym spotykają się w jego warsztacie motocyklowym, gdzie obok siedzibę ma klub motocyklowy, do którego on należy ( śmierdzi Synami Anarchii? Jak cholera). 
Szef klubu został aresztowany za narkotyki i władzę przejął inny z członków, a Luke’owi nie za bardzo się taki układ podoba. 
Idźmy zatem dalej, Emily ryzykuje kolejnym spotkaniem z Lukiem i kiedy wszystko zaczyna się między nimi znowu układać, z dodatkowym pożądaniem, do akcji wkraczają rodzice dziewczyny. Ta słuchając się ich, znowu zrywa z Lukiem znajomość, nie na długo, bo szybko się otrząsa i ponownie zaczyna do niego pisać. I żyją długo i szczęśliwie. 

„ She loved these men who claimed the road without caution on thrumming beasts that were a heartbeat away from danger.”

Wiecie, że recenzji książek, których nie polecam nie piszę tajemniczo, tylko odkrywam wszystkie karty na stół. Tutaj także to zrobiłam, bo „One You Can’t Forget” mające raptem 160 stron, nie jest warte poświęcana tych dwóch godzin swojego cennego czasu. Jestem tu dla Was i to właśnie dla Was czytam pozycje, których nie ma w kraju. Z tego co widzę po ocenach to pozycje tej autorki nie przekraczają mocnej 4 w skali 5 gwiazdkowej. Są średnie, chociaż mam wrażenie, że ta 4 jest strasznie naciągana. 
W „One You Can’t Forget” nie ma nic, co mogłoby wyróżnić tę pozycję. Dwie zranione dusze, spotykające się po latach, uniesienie fizyczne i trudności stawiane przed bohaterami z życiem teraźniejszym. Jest jeden plus, przynajmniej dla mojej osoby, gdyż będąc fanką motoryzacji ucieszyłam się, widząc szczegółowe nazwy poszczególnych modeli Harleya Davidsona, jakimi jeździli członkowie klubu. Miły akcent, przy którym miałam uśmiech na twarzy, ale to wszystko. Cała reszta jest nudna, przereklamowana, napisana niedbale i pełna infantylnych dialogów, które nie wnoszą nic do całości fabuły. 

Coż, w dobie kiedy każdy może wydać książkę na Amazonie, gdzie ludzie ryzykując kupią ją za gorsze, nie ma się co dziwić, że trafia się na słabe pozycje. Jestem zawiedziona, że rzucająca się w oczy okładka ( taaaak naga klata mężczyzny, widoczna na każdym romansie ) okazała się lepsza od tego co pozycja oferowała w środku. 
Zapewne nie jest to pierwsza i ostatnia lektura, która mnie zawiedzie, ale przynajmniej dzięki mnie Wiecie, żeby nie marnować swojego czasu i sięgnąć po coś znacznie lepszego.

copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com