Śliwka po raz 16


Są takie książki, które mimo wielu tomów wciągają i ponownie zaskakują. Janet Evanovich ze swoją serią o łowczyni nagród Stephanie Plum jest tego świetnym przykładem. 


W ostatniej recenzji pisałam Wam jak spotkałam się ze Śliwką, więc powtarzać się nie będę. Po część szesnastą tej serii sięgnęłam przy okazji podróży do domu w pociagu, kiedy to czekało mnie 7 cudownych godzin w polskim PKP.


Tym razem nasza rozbita między przystojnym policjantem Joe Morellim, a zabójczym Komandosem Steph ma ciężką sprawę do rozgryzienia. Okazuje się bowiem, że jej, jak i Luli i Connie pracodawca został porwany i zarządano za niego okupu, który każdego dnia zwiększa się przez odsetki. 

To nie koniec jej kłopotów. Zalegające teczki osób, które nie stawiły się na rozprawie w sądzie, okazują się być grubymi rybami, które niełatwo złapać w sieć. 
Jednak nasza bohaterka nie poddaje się i chcąc, nie chcąc musi próbować odzyskać swojego pracodawcę, aby mogła uzupełnić pustki w lodówce, masłem orzechowym i oliwkami. Co najważniejsze, jej chomik Rex też musi mieć co pogryzać. 
Dziewczyny wkraczają do akcji i zaczynają szukać  Vinniego, objeżdzając całe miasteczko wiele razy. Oczywiście w międzyczasie próbują złapać NS-ów, ale słabo im to idzie. Lula jest na kolejnej diecie cud, która sprawia więcej śmiechu u czytelnika, niż rzeczywistego odchudzania. 
Zawiłości między Śliwką, a jej dwoma obiektami westchnień są oczywiście wspomniane i tutaj. 
Stephanie jest w fazie rozstania z Morellim, a Komandos nie daje jej łatwego wyboru i ciągle kusi ją samym sobą, kradnąc drobne pocałunki. 
Czy tym razem, przy tak ciężkim zadaniu nasza łowczyni nagród da sobie radę?
Czy w końcu zdecyduje się którego samca alfa wybierze?


 Co do bohaterów, nie da się ukryć że Śliwki nie da się nie lubić. Od pierwszego tomu okazała się być pozytywnie zakręconą dziewczyną, która nie chce słuchać mamy i woli narażać się przy zbirach. Z drugiej zaś strony zawsze dzięki temu przeżywa świetne przygody. Jej przyjaciółki z agencji są sympatycznymi i wpadającymi w głowę osobami, a Luli jestem w stanie wybaczyć wszystko. 
No i na koniec Morelli i Komandos. Hm... szczerze? Na miejscu Stephanie też nie wiedziałabym, który z nich jest lepszy, gdyż obaj mają w sobie coś co ciągnie i w jedną i w drugą stronę.  Przyznam też, że z niecierpliwością czekam na wyjaśnienie wątku z mężczyznami. 

Janet Evanovich nie wychodzi z wprawy. Jej seria o Śliwce, podbiła polski rynek sztumem i nie chce z niego zejść. I dobrze, bo jej książki są jak plaaster na ranę. Gdy nie wiesz co czytać, a chcesz odpocząć od jednego gatunku to sięgasz po Steph i od razu zaczynasz wnikać w ten świat tak głęboko, że nie potrafisz się potem oderwać. Autorka pisze z humorem, fantazją i polotem. Może się wydawać, że każda z tych ksiażek niczym się od poprzedniczek nie rózni, ale jednak gdy zaczyna sie czytać kolejną to Czytelnik zauważa, że pomalutku  zmieniają się (naprawdę pomalutku) relacje miedzy bohaterami. 
Są odważniejsze, bardziej wyzywajace, a jednocześnie komiczne. Przy tej lekturze nie sposób się zanudzić i równie cieżko się oderwać. Kolejne dwa tomy mam w drodze, ale póki co muszę odksiążkować pokój i zabrać się za to co leży do przeczytania. Jak w tamtej recenzji polecałam przygody Stephanie Plum, tak w tej mogę polecić je jeszcze bardziej. Świetne pozycje na odstresowanie się i poprawienie humoru. 


Laure


copyright © . all rights reserved. designed by Color and Code

grid layout coding by helpblogger.com